Dlaczego zapadła decyzja o umorzeniu? Wszystko przez to, że neonaziści zorganizowali imprezę na działkach. Według prokuratury okrzyki, pieśni i widok płonącej swastyki nie mogły więc oburzyć żadnego świadka.
"Wznoszone w tym miejscu okrzyki nie mogły dotrzeć do najbliższego skupiska ludzkiego, osoby postronne nie mogły też zobaczyć, co się w tym miejscu dzieje" - tłumaczy Alina Skoczyńska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Zabrzu.
Film z tej imprezy ujawnił w listopadzie 2006 roku dziennik.pl. Na nagraniu widać, jak neonaziści bawią się na tle polskiej i hitlerowskiej flagi, jak podpalają wielką swastykę i wznoszą ręce w hitlerowskim pozdrowieniu. Słychać okrzyki "Sieg heil!". Na zdjęciach, które robili sobie uczestnicy imprezy, znalazł się nawet mały chłopiec.
Po ujawnieniu przez dziennik.pl filmu ze spotkania rozpętała się burza. Także polityczna. Okazało się bowiem, że na nagraniu jest Leokadia Wiącek, ówczesna asystentka europosła Macieja Giertycha z Ligi Polskich Rodzin, a także członkini Młodzieży Wszechpolskiej. Wszechpolacy wyrzucili ją ze swoich szeregów.
Prokuratorzy sprawdzili komputery uczestników imprezy. Znaleźli tam "treści faszystowskie", ale - jak stwierdzili - nic nie wskazywało, by komuś jeszcze je udostępniano. Dlatego nie było przestępstwa.
Śledczy nie mają wątpliwości, że to była neonazistowska impreza. Ale nie było publicznego propagowania nazizmu - twierdzą. Gdyby prokuratura uznała, że uczestnikom należą się kary, groziłyby im po dwa lata więzienia.
Decyzja prokuratury jest ostateczna. Umorzenia nie można już zaskarżyć.