Informacje DZIENNIKA o tym, że w gabinetach dyrekcji rafinerii w Możejkach odkryto aparaturę podsłuchową, oficjalnie potwierdził PKN Orlen, właściciel 90 proc. akcji litewskich zakładów. Przedstawiciele naftowego giganta zapewniają, że prowadzą własne śledztwo, które ma ustalić, kto był zleceniodawcą założenia podsłuchu. "Toczy się postępowanie wyjaśniające, które ma ustalić, jakie urządzenie podsłuchowe i w jaki sposób znalazło się w gabinecie jednego z menedżerów litewskiej rafinerii Możejki" - zapewniał w piątek Dawid Piekarz, rzecznik PKN Orlen.

Reklama

Informacja o inwigilacji litewskiej rafinerii wywołała jednak napięcie na linii Możejki - Płock. Nieoczekiwanie w piątek służby prasowe w litewskich zakładach próbowały tuszować sprawę afery podsłuchowej. Jacek Komar z biura prasowego twierdził, że kierownictwo Możejek "nie posiada żadnych informacji na temat podsłuchu znalezionego rzekomo w gabinecie dyrekcji”. Departament Bezpieczeństwa Państwa (litewski odpowiednik ABW - przyp, red.) również nie potwierdzał odnalezienia pluskiew na terenie rafinerii. "Podtrzymuję wcześniejsze komunikaty o odnalezieniu aparatury podsłuchowej" - potwierdził w rozmowie z DZIENNIKIEM Dawid Piekarz. Pluskwa została odnaleziona w gabinecie Albertasa Gimbusta, wicedyrektora rafinerii, w listopadzie 2007 roku przez specjalistów z firmy Orlen Ochrona.