Od maja prokuratury w całej Polsce mogą najzwyczajniej w świecie stanąć. Bo śledczy będą prowadzili swoje sprawy z wyjątkową skrupulatnością. Nie przeoczą żadnej rubryki do wypełnienia w formularzach, nie przegapią żadnego podpisu - ostrzega dziennik "Polska".
Jeśli spełnią swoje groźby, od maja prokuratury będą sparaliżowane. Jednak na razie potencjalni uczestnicy protestu liczą swoje siły.
"Od kilku tygodni próbujemy się zorientować, ilu z nas jest w stanie wziąć udział w akcji. Wielu naszych kolegów boi się represji, ale przecież gorzej już nie może być" - skarży się jeden z prokuratorów z Wybrzeża. Na wszelki wypadek wolał nie podawać swojego nazwiska.
Śledczy chcą strajkować, bo są dosłownie zawaleni pracą. Są tacy, którzy w ciągu miesiąca prowadzą nawet 60 spraw. A ludzi do pracy w prokuraturach nie przybywa, bo absolwenci prawa wolą adwokaturę czy pracę w biznesie. Dzieje się tak nawet z obecnymi prokuratorami, którzy zrzucają swoje togi i przechodzą do lepiej płatnych profesji prawniczych.
Pracy prokuratorom przybyło od połowy zeszłego roku. Znowelizowane przepisy nakazują im osobiście wydawać decyzje o wszczęciu postępowania. Wcześniej mogli robić to policjanci. Śledczych dodatkowo dociążyło przygotowywanie spraw dla sądów 24-godzinnych.