Dwa lata temu, 7 czerwca w środę, dzień był słoneczny - relacjonuje "Fakt". Choć była dopiero godzina 8.30 rano, było bardzo duszno. Joanna wyszła z domu. Ubrała się w ciemną spódnicę i białą bluzkę, tego dnia miała zdawać egzamin zaliczeniowy z psychologii w Górnośląskiej Szkole Handlowej. Dojeżdżała na studia z rodzinnego miasta Czechowic-Dziedzic aż do Katowic. Joannna kończyła właśnie pierwszy rok studiów. O godzinie 8.40 widział ją sąsiad, jak szła na dworzec. Rozmawiała z kimś przez telefon komórkowy. Weszła na mały parking, który prowadzi na stację. I już nigdy z niego nie wyszła. Ślad po niej zaginął.

Reklama

"Kiedy Joasia nie wróciła wieczorem do domu, natychmiast zadzwoniłam do jej chłopaka Łukasza" - opowiada pani Irena. "Ale on nie wiedział, gdzie ona może być. Zgłosiliśmy zaginięcie córki i rozpoczęliśmy poszukiwania. Z początku bałam się nawet o tym myśleć, ale przeczuwałam, że znajdziemy zwłoki mojej córki" - szepcze pani Irena.

Setki ludzi przeczesywało okolicę. Pomagali obcy, rodzina i znajomi. "Modliliśmy się, by Joasia żyła" - dodaje pani Irena. "Jednak choć prokuratura umorzyła śledztwo, bo nie odnaleziono ciała, jesteśmy pewni, że Joanna żyje" - dodaje. Skąd ta pewność?

"Miesiąc po zaginięciu córki, kuzyn, który mieszka w Wiedniu, dodzwonił się na jej komórkę. Telefon odebrał jakiś Niemiec. Rozmowa trwała 11 sekund, ale niczego nie udało mu się dowiedzieć" - pani Irena pokazuje "Faktowi" billing telefonu Joanny. "Byliśmy u wielu jasnowidzów i każdy z nich mówił, że nasza córka żyje w mieście ptaków i starych kamienic" - opowiada pan Kazimierz.

Reklama

Ojciec i matka dziewczyny zjeździli już całą Polskę, Austrię i Włochy, szukając córki. Rodzina zaginionej ma pretensję do prokuratury, że nie do końca wyjaśniła sprawę. "Pani prokurator między innymi nie podjęła wątku telefonu Joasi, na który udało nam się dodzwonić" - tłumaczy pani Irena. "Od tamtego czasu komórka córki milczy, ale my wciąż ją doładowujemy, aby córka mogła zadzwonić, gdy uwolni się z piekła" - mówi. Aneta również wierzy, że jej siostra wróci.

"Kiedy zamykam oczy, widzę, jak Asia siada na łóżku, ogląda nasze zdjęcia i płacze. Ona nie mogła uciec. W wakacje przed zaginięciem wybierała się na Cypr, gdzie miała załatwione praktyki w hotelu. Nie było powodów, by chciała nas opuścić" - dodaje.

Policja jest tego samego zdania. "Wszczęliśmy śledztwo w sprawie uprowadzenia tej dziewczyny. Choć prokuratura je umorzyła, my nadal szukamy Joanny" - mówi Elwira Jurasz, rzecznik bielskiej policji.

Pani Irena bardzo często ma sen. Widzi w nim córkę, która mówi do niej: "mamuś, będzie dobrze". Tak jakby chciała dodać mi otuchy - mówi pani Irena.