To koniec walki Polaków w Kadisiji. Dotychczas ramię w ramię z Amerykanami musieli zwalczać irackich rebeliantów. Ale od dzisiaj Polacy nie muszą już wyjeżdżać na patrole i akcje bojowe. Ich zadaniem będzie jedynie doradzanie lokalnym władzom i pakowanie sprzętu, który jesienią wróci do Polski.
Przekazanie prowincji pierwotnie planowano na 30 czerwca. Wtedy do Iraku wybierał się minister obrony narodowej Bogdan Klich. Jego wyjazd, a potem cała uroczystość, zostały jednak odwołane. Choć pojawiły się pogłoski o planowanym zamachu, polskie wojsko tłumaczyło decyzję złą pogodą.
Ale w prowincji jeszcze niedawno było bardzo niespokojnie. A jeszcze zbliżała się wielka rebelia, szykowana przez szyickiego przywódcę Muktadę as-Sadra. Na szczęście sytuację udało się opanować. Wiele zasługi w tym Amerykanów, którzy dogadali się z najważniejszymi przywódcami rebeliantów.
Kadisija to już dziesiąta prowincja, w pełni kontrolowana przez irackie władze. Nad pozostałymi ośmioma czuwają międzynarodowe siły. Przemawiający na uroczystości w Diwaniji doradca irackiego rządu ds. bezpieczeństwa narodowego Mowafak al-Rubai podziękował siłom koalicji za stabilizację i przywrócenie bezpieczeństwa w prowincji. Dodał, że wierzy, iż z końcem roku rząd obejmie swoją kontrolą wszystkie 18 prowincji.
Wtedy w Iraku ma już być tylko kilkunastu polskich oficerów. Będą oni pomagać w szkoleniu irackiej armii. Wycofanie ostatnich 900 polskich żołnierzy ma zakończyć się w połowie października.