Prokuratorzy ujawnili wyniki sekcji zwłok trzech chłopców, których zamordował własny ojciec. Najmłodsze z dzieci, czterolatka, szaleniec utopił, a dwaj starsi chłopcy w wieku 12 i 15 lat dostali po sześć ciosów nożem. Według prokuratury, zadano je ostrzem, które znaleziono w mieszkaniu. Po zbrodni 40-letni mężczyzna popełnił samobójstwo.

Reklama

>>>Zobacz zdjęcia z miejsca tragedii

Śledczy dotąd nie przesłuchali matki dzieci - kobieta jest wciąż w ciężkim stanie psychicznym. Przesłuchali za to sąsiadów i znajomych, członków rodziny, a także kolegów z pracy zarówno mężczyzny, jak i matki dzieci.

Prokuratura nadal nie chce ujawniać treści listu pożegnalnego pozostawionego przez zabójcę. "W mieszkaniu znaleziono zapiski sporządzone przez Bogdana Ch., ale prokuratura nie będzie ujawniać ich treści. Mają one charakter bardzo osobisty i będą miały znaczenie dla ustalenia motywów działania mężczyzny" - podkreśla prokuratura.

Reklama

Nieoficjalnie mówi się, że przyczyną tragedii były nieporozumienia pomiędzy małżonkami; prawdopodobnie kobieta chciała się rozwieść z mężem.

>>>Zabił dzieci, bo nie chciał rozwodu

Do tragedii doszło w nocy z piątku na sobotę w jednym z mieszkań w Kutnie. Makabrycznego odkrycia dokonała 36-letnia matka chłopców, która wróciła w sobotę do domu po kilkudniowej nieobecności. Ponieważ nikt z domowników nie otwierał, ani też nie odbierał telefonu, a kobieta nie miała kluczy od mieszkania, o pomoc poprosiła brata.

Reklama

Mężczyzna wyważył drzwi. W dwupokojowym mieszkaniu znalazł zwłoki czterech osób - trójki synów kobiety oraz jej męża. Zwłoki najstarszego 15-letniego syna znaleziono w łazience, na jego ciele było sześć ran kłutych. 4-letni chłopiec leżał w swoim łóżku, był ubrany w piżamkę; dziecko nie miało żadnych obrażeń zewnętrznych. 12-latek leżał w ostatnim pokoju; miał także sześć ran kłutych. Ciało ojca wisiało na klamce od drzwi łazienki. Według policji, mieszkanie było posprzątane, nie widać było śladów walki.

Jak ustalono, w dzień zabójstwa matka dzieci - zaniepokojona rozmową telefoniczną z mężem - poprosiła sąsiadkę, aby zajrzała do jej mieszkania. Kobieta była w nim około godziny 20 i nie zauważyła niepokojących sygnałów. Najmłodsze dziecko miało już spać, a starsi chłopcy siedzieli przy komputerze. Tragedia rozegrała się prawdopodobnie dwie godziny później.