Izabela Leszczyńska: Przestał pan wierzyć w to, że wojsko znajdzie dla pana etat?
Roman Polko: To nie kwestia wiary. Po prostu nikt mi żadnego stanowiska nie zaproponował. A rezerwa kadrowa, w której aktualnie jestem, to taka "zapchaj dziura". Przerzuca się człowieka od zadania do zadania, bez konkretnej odpowiedzialności i zakresu obowiązków.
Niedawno w mediach pojawiły się informacje, że biznes byłby skłonny zatrudnić pana za co najmniej 30 - 35 tys. zł. miesięcznie. Mając takie kwalifikacje i doświadczenie w pracy w telewizji, mógłby pan ponoć zarobić nawet 60 tys. złotych... Czy dostał pan już jakąś ofertę?
Chętnie poznałbym oferty, o których pisał dziennikarz. Bo ja ich nie otrzymałem.
Ostatnio tydzień spędził pan w Honolulu na Hawajach. Szukał pan pracy?
Brałem udział w seminarium poświęconym problemom globalnym i sprawom bezpieczeństwa regionalnego. Uczestniczyli w nim wiceministrowie i generałowie z Azji i Europy. Podczas jednego z ćwiczeń szukaliśmy na przykład rozwiązania dla sytuacji, w jakiej znalazł się Afganistan. Seminarium odbywało się na zaproszenie i koszt strony amerykańskiej - George Marshal oraz Azja - Pacyfic Center for Security Studies. To znane na całym świecie instytucje analityczne z zakresu problemów bezpieczeństwa.
Co więc po odejściu z wojska będzie pan robił?
Niektórzy myślą, że żartuję, ale ja naprawdę korzystam z czasu dla siebie, moich życiowych pasji i rodziny. Zajmuję się dzieckiem, patrzę, jak się rozwija - nigdy na takie rzeczy nie miałem czasu. W tym roku obroniłem doktorat, napisałem książkę. Nie narzekam na nadmiar wolnego czasu.
* Gen. dyw. Roman Polko - dwukrotny dowódca GROM, były wiceszef BBN