PAWEŁ SŁUPSKI: Ma pan do czynienia z następującą postacią: cyniczny morderca, człowiek bez uczuć, typ dresiarza, który z zimną krwią zatłukł człowieka łopatą. Zero żalu, żadnych sentymentów. I ktoś taki popełnia w więzieniu samobójstwo. Czy dla psychologa to normalne?
JAROSŁAW KANIA, wiceszef Świętokrzyskiego Centrum Profilaktyki i Edukacji : Jak najbardziej. Paradoksalnie, dla takich ludzi samobójstwo to nie oznaka słabości, ale raczej skuteczne wyjście z sytuacji.
Co może pchnąć do samobójstwa takiego człowieka?
To typ człowieka, który ma określony sposób życia. W momencie jak wizja staje się nieaktualna, to samobójstwo po prostu może być wyjściem. Znalezienie się w celi to dla przestępcy oczywista porażka. Do tego dochodzi także wizja głośnego procesu. Warto podkreślić, że człowiek w takiej sytuacji ma ograniczony sposób myślenia, jego świadomość jest zaburzona, wtedy stawia wszystko na jedną kartę.
Czy Robert Pazik mógł zasugerować się tym, że dwóch jego wspólników już wcześniej postanowiło skończyć ze sobą?
Mógł. Z pewnością był to dla niego wyraźny sygnał.
Wyklucza pan desperację?
Tacy ludzie nie mają już nic do stracenia. Nie sądzę, żeby to był akt desperacji. Wygląda na to, że Pazik czekał tylko na dogodną okazję. Abstrahuję oczywiście od innej poważnej wersji: że Pazik nie zabił się sam. To jednak wykracza poza ocenę psychologa.