We wtorek przed Sądem Rejonowym w Bełchatowie miał się rozpocząć proces 17 działaczy Greenpeace. Do sądu nie przyjechał jednak żaden z oskarżonych. A obrońca ekologów złożył elektrowni propozycję ugody. Prokuratura i pełnomocnik właścicieli przedsiębiorstwa przyjęli propozycję. "Termin kolejnej rozprawy został odroczony bezterminowo. Obie strony zgłosiły chęć ugody" - mówi DZIENNIKOWI Sylwia Stokłosa z Sądu Rejonowego w Bełchatowie.
Cała afera rozpętała się w lipcu w lipcu 2007 roku. Kilkunastu działaczy Greenpeace, domagających się zmiany polityki energetycznej rządu, wspięło się na ponad 100-metrową chłodnię kominową elektrowni i namalowało na niej napis "Stop CO2". Tłumaczyli, że chodzi im o to, "aby takie elektrownie, jak ta w Bełchatowie, już więcej nie działały i aby przestawić się na odnawialne źródła energii, dzięki którym będziemy chronić nasz klimat".
Właściciel elektrowni zarzucił im niszczenie mienia i naruszenie miru domowego. Wyliczył też, że elektrownia straciła w wyniku akcji ekologów na ponad 40 tysięcy złotych. Ekologom grozi za to kara do pięciu lat więzienia. Wśród oskarżonych - oprócz Polaków - znaleźli się obywatele m.in. Słowacji, Węgier, Austrii i Niemiec. Mają teraz miesiąc na wyznaczenie mediatora.