W dniu mistyfikacji wszystko szło zgodnie z planem. 37-letni Marek, który w Irlandii mieszka z żoną i 14-letnim synem od ponad pięciu lat, wpada do hotelu i zaczyna wołać o pomoc. Zaalarmowany przez Polaka personel irlandzkiego hotelu wzywa na miejsce policję, a mężczyzna za pośrednictwem tłumacza zeznaje, że właśnie ukradziono mu wart 100 tysięcy euro jacht, którym pływał wzdłuż linii brzegowej. Według jego relacji na pokład wdarło się dwóch mężczyzn i uprowadziło luksusową łódkę.

Reklama

>>>Polskie czwartki na irlandzkim komisariacie

Podczas śledztwa okazało się, że podobną historię - tym razem ze skuterem w roli głównej - Polak sprzedał policji już dzień wcześniej. Wtedy również winą obarczeni zostali dwaj niebezpieczni złodzieje.

>>>Pociął ciężarówkę, by nie płacić rat

Przed sądem Polak przyznał się, że obie historie były wyssane z palca. Nie wiadomo, po co dwa razy oszukiwał policję - nie przygotował żadnych dokumentów ubezpieczenia, na podstawie których mógłby wyłudzić odszkodowanie. Broniący go adwokat zasugerował, że mężczyzna miał w Polsce problemy psychiczne. Twierdził też, że emigrant zdecydował się na oszustwo, bo jego rodzina jest winna ok. 50 tys. euro polskiej mafii. "Nie wiem, czy to jest prawda, ale na jego dodatkową obronę przemawia to, że jest troskliwym mężem i ojcem, nigdy nie był karany i szczerze żałuje swojego występku" - dodał prawnik.

Reklama

>>>Polacy naprawiają brytyjskie statki

Od czterech lat polski emigrant pracował w Gorey jako kierowca ciężarówki, starał się nawet o irlandzkie obywatelstwo. Do czasu wydania wyroku 7 maja oskarżony może pozostać na wolności. Ma się tylko meldować w każdą sobotę na lokalnym posterunku. Zalecono mu też obowiązkowe konsultacje psychiatryczne.

--Aleksandra Kaniewska