Cezary G. wpadł w ręce policjantów, gdy wychodził ze sklepu w Rykach na Lubelszczyźnie.

Dzień wcześniej mężczyzna był konwojowany busem z sądu w Puławach do aresztu śledczego w Lublinie. Kiedy więźniarka utknęła w korku pod wiaduktem kolejowym, wyłamał kratkę wentylacyjną w dachu i uciekł.

Reklama

>>>Więźniowie nie pogadają przez komórkę

Jak tłumaczy sierżant Anna Smarzak z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, policjanci nie zauważyli ucieczki Cezarego G., bo... w tunelu było ciemno. "Zorientowali się zaraz po tym, jak z niego wyjechali" - relacjonuje policjantka.

Zbiega szukało ponad 50 funkcjonariuszy z oddziałów prewencji oraz policyjny przewodnik z psem. W poszukiwania zaangażowali się również policjanci z działu kryminalnego, którzy próbowali ustalić, gdzie ukrył się uciekinier.

>>>Jak strażnicy ukrywają śmierć aresztantów

24-latek był wielokrotnie karany za kradzieże i rozboje. Ma przebywać w więzieniu do 2016 r. Jednocześnie przed sądem w Rykach toczy się proces, w którym jest on oskarżony o spowodowanie wypadku drogowego po pijanemu w czasie, gdy miał zabrane prawo jazdy.