Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie przywrócił do służby starszych szeregowych Damiana L., Jacka J. i Roberta B. Według sędziego nie ma obaw, że będą wywierać jakikolwiek "wpływ służbowy na osoby zaangażowane w sprawę". Wszyscy trzej oskarżeni zostali przeniesieni do innych jednostek niż ta, w której służyli w Afganistanie, czyli 18. batalion desantowo-szturmowy z Bielska-Białej. Nadal mają jednak zakaz opuszczania kraju.

>>> Nasi żołnierze idą na wojnę z Talibami

Do służby nie wrócą za to ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki i plut. Tomasz Borysiewicz - mają bowiem stopnie oficerskie i podoficerskie. "Oskarżeni po odwieszeniu powróciliby na stanowiska służbowe, które nie wykluczałyby ich wpływu na świadków" - uzasadnił sąd.

W czwartek przed sądem zeznawał ostatni z siedmiu żołnierzy oskarżonych w sprawie zabicia cywili w afgańskiej wiosce Nangar Khel. Wszystkim prokurator zarzuca ostrzelanie niebronionego obiektu cywilnego i spowodowanie śmierci ludności cywilnej - za co grozi do 25 lat więzienia. Żaden z żołnierzy nie przyznaje się do winy.

W Nangar Khel zginęło sześcioro cywilów - dwie kobiety i mężczyzna oraz troje dzieci. Trzy osoby - w tym ciężarna kobieta - zostały ciężko ranne.

>>>Żołnierze z Nangar Khel nosili trupie czaszki

Kolejną rozprawę zaplanowano na 17 marca. Dzień później zeznania ma złożyć jeden z kluczowych świadków - oficer, który był obecny przy odprawie przed akcją. Jego zeznania moga mieć kluczowe znaczenie - to wtedy kapitan Olgierd C., najwyższy stopniem oskarżony w procesie, miał wydać rozkaz ostrzału wioski.