Proces siedmiu żołnierzy oskarżonych o masakrę w Nangar Khel toczy się od kilku miesięcy. Dziś zeznawał generał Waldemar Skrzypczak. Twierdzi on, że akcja w Nangar Khel była wypadkiem. "Każdy żołnierz wie, że nie otwiera się ognia do nierozpoznanych obiektów, tym bardziej cywilnych" - zaznaczył. Generał podkreślił, że wszyscy żołnierze wyjeżdżający w rejon operacji są wszechstronnie szkoleni. Niezależnie od charakteru misji są przygotowani do prowadzenia działań zbrojnych - są zapoznawani z zasadami użycia broni.

Reklama

Generał Skrzypczak przyznał, że jeszcze przed zajściem w Nangar Khel, w czasie jego dwóch wizyt żołnierze przebywający na misji skarżyli mu się na karabinki i opancerzenie pojazdów. Podkreślił jednak, że wówczas nikt nie poruszał kwestii ewentualnej wadliwości amunicji moździerzowej.

W czasie ostrzału wioski nangar Khel przez polskich żołnierzy 16 sierpnia 2007 roku na miejscu zginęła ludność cywilna - sześcioro dorosłych i troje dzieci. Trzy osoby, w tym kobieta w zaawansowanej ciąży, zostały ciężko ranne. Prokuratura oskarżyła siedmiu żołnierzy - sześciu o zabójstwo ludności cywilnej, jednego o ostrzelanie niebronionego obiektu.