22 maturzystów z "Dyslektyka" zdawało dzisiaj egzamin maturalny z języka polskiego w VI Liceum Ogólnokształcącym im. T. Reytana. Obie szkoły znajdują się na tej samej ulicy. Przybycie obcych nie umknęło uwadze maturzystów z liceum Reytana. "Wszyscy od razu wiedzieli, że to ci z tej szkoły, gdzie doszło do wycieku testu gimnazjalnego" - mówi licealista Daniel Osiński. Ale maturzystów z "Dyslektyka" oddzielono od reszty. Zdawali w osobnej sali i pod specjalnym nadzorem nauczycieli.

Anna Frenkiel z Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Warszawie przyznaje, że na decyzję o przeniesieniu maturzystów do innej placówki miała wpływ afera w "Dyslektyku". Co więcej: jej zdaniem w tej szkole nie było warunków na przeprowadzenie egzaminu i od dawna nie powinny odbywać się tam państwowe sprawdziany.

"Jest za ciasno, ławki stoją niema koło siebie i dzięki temu uczniowie mogli łatwo ściągać. Ja nie wiem, kto wpisał w ogóle tę szkołę do ewidencji. Myślałam, że jak jest zarejestrowana to spełnia wszystkie wymogi" - mówi Frenkiel. Decyzji OKE nie komentuje pełniąca obecnie obowiązki dyrektora Krystyna Borowiec. "Z komisją się nie dyskutuje" - stwierdza jedynie w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Ale poszkodowani czują się maturzyści z "Dyslektyka", którzy pisali maturę w Reytanie. "To jest jednak inna szkola, więc był większy stres. Poza tym wszyscy na nas patrzyli, jakbyśmy popełnili jakieś przestestępstwo. Źle sie z tym czujemy" - mówi nam jedna z maturzystek prosząca o zachowanie animowości.





Reklama