Główne hasło kampanii - to które widnieje na billboardach - brzmi: "Kraków wart jest zaliczenia". Drugi slogan - "Nie ma mnie, zaliczam Kraków" - umieszczono na zawieszkach na drzwi, które są rozdawane wśród studentów mieszkających w akademikach.

"Ktoś chyba ma bardzo dziwne poczucie humoru. Ta reklama to jawna pogarda dla kobiet" - mówi Joanna Piotrowska z Feminoteki i zwraca uwagę, że jej głównym odbiorcą są mężczyźni.

Reklama

Podobnego zdania jest etyk prof. Magdalena Środa. "To hasło jest żałosne. Nie ma chyba drugiego takiego kraju, gdzie są tak tępi reklamodawcy, którzy wykorzystują seksizm i bazują na prymitywnych instynktach" - oburza się prof. Środa. Jej zdaniem reklamę należy ignorować. "Nic więcej nie możemy zrobić. Na głupotę i chamstwo nie ma siły" - dodaje.

"Zdajemy sobie sprawę, że plakaty mogą budzić kontrowersje, ale przecież o to chodzi" - mówi Aleksandra Nalepa z krakowskiego biura festiwalowego, które przeprowadza kampanię. "Gdybyśmy promowali się tylko Lajkonikiem i Sukiennicami to nie byłoby żadnego odzewu. A tak nami się wszyscy interesują" - zauważa.

Bilboardy, które mają promować Kraków zawisły w największych polskich miastach, m.in. we Wrocławiu, Warszawie, Gdańsku, Łodzi i Poznaniu. Pojawiają się na postacie, które przypominają Lenny'ego Kravitza, Gandalfa z "Władcy Pierścieni". Pokazano też tam Lajkonika i modelkę ubraną w konstrukcję, która przypomina instalację sztuki współczesnej.