Rzecznik podkarpackiej Straży Pożarnej, kpt Marcin Betleja twierdzi, że prawdopodobnie można było uniknąć tragedii. W telewizji TVN24 nie wykluczył, że mężczyźni wchodzili pojedyńczo do studni. "Często zdarza się tak, że najpierw jedna osoba wchodzi do miejsca, które okazuje się groźne, a następnie - gdy ta osoba już zasłabnie - wchodzi tam druga. Gdy sytuacja się powtórzy, wchodzi kolejna i znów mamy tragedię" - powiedział Betleja.
Wezwani na miejsce strażacy wyciągnęli poszkodowanych. Niestety, nie udało się ich uratować mimo blisko godzinnej reanimacji.
"W studni nie było dużo wody, około pół metra. Mężczyźni, którzy czyścili studnię chcieli wypompować z niej wodę, ustawili w środku pompę spalinową, tzw. szlamową. Możliwe, że podtruli się spalinami, i z tej studni już nie wyszli" - dodał Betleja
W akcji uczestniczyły dwa zastępy Państwowej Straży Pożarnej i dwa wozy Ochotniczej Straży Pożarnej. Był też śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Chcieli wyczyścić studnię, ale zapomnieli, że wchodząc do niej z pompą do usuwania szlamu, grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Trzech mężczyzn z Pakoszówki (Podkarpackie) zatruło się spalinami z włączonego urządzenia. Wszyscy stracili przytomność i utonęli w płytkiej wodzie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama