To miał być głupi żart. Dwóch znajomych z warszawskiej Pragi spotkało się na myjni przy ulicy Stalowej. Najpierw zaczęli się przekomarzać i delikatnie chlapać z wiaderka. Po chwili sięgnęli po wodę z wysokociśnieniowego urządzenia do mycia samochodów. I wtedy dopiero zrobiło się gorąco.
Jeden z mężczyzn zirytowany zabawą rzucił w kolegę kluczem typu żabka. Tamten nie pozostał dłużny i oddał ciosem pięścią w twarz. I już wydawało się, że trafiony dał za wygraną. Tymczasem okazało się, że zniknął tylko na chwilę. Wrócił z długim kuchennym nożem. Gdy ruszył na kolegę, znowu dostał dwa razy w twarz. Tym razem za mocno. Mężczyzna stracił przytomność i w stanie krytycznym trafił do szpitala. Jeśli lekarzom nie uda się uratować mu życia, bijący 31-letni Hubert F. może spędzić w więzieniu 12 lat.
Wydawać się mogło, że tylko w czarnych komediach (np. braci Coen) zdarzają się takie historie. Ale dwóm mieszkańców warszawskiej Pragi, przekomarzającym się niewinnie w myjni, życie napisało podobny scenariusz. Tak chlapali się wodą, że w końcu się pobili. Jedem z mężczyzn poszedł po nóż i doszło do tragedii.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama