"Przechodziłem przez pasy, miałem zielone światło, ale nagle omal nie przejechał mnie samochód. W środku było trzech mieszkańców Kaukazu. Wyskoczyli z samochodu i zaczęli krzyczeć. Bili w twarz, upadłem. Przez chwilę nie mogłem się podnieść" - opowiadał w TVN24 Andrzej Zaucha.

Reklama

Napad miał miejsce niedaleko domu dziennikarza. Zaucha był w towarzystwie swojej żony - Luby.

Czy pobito go za pracę dla polskich mediów? "To był absolutny przypadek, nie było żadnego związku z moją pracą" - twierdzi Zaucha. Napastnicy z Kaukazu musieli poczuć się sprowokowani gestem, jaki ze złości wykonał dziennikarz. Wtedy jeep zatrzymał się z piskiem opon, a jego pasażerowie wysiedli.

Dziennikarz zgłosił pobicie milicji, która przyjechała na miejsce pobicia. Szanse na złapanie napastników są praktycznie żadne. Ciężko pobity Zaucha 10 najbliższych dni spędzi w szpitalu. Ma wstrząs mózgu i złamanie kości policzkowej.