Dochodziła godzina 22.00 we wtorek - młody, bo zaledwie 26-letni Sławomir S. wracał z ładunkiem do Polski. Był na autostradzie N 83 już blisko granicy z Niemcami, gdy kilka kilometrów za miejscowością Colmen zaczął odczuwać potężny ból serca, duszność i zawroty głowy. Nie był w stanie dalej prowadzić - ale dał radę zjechać na parking przy stacji paliw i zadzwonił do żony. Powiedział jej, że czuje się bardzo źle i chyba umiera.

Reklama

Kobieta w pierwszym odruchu zadzwoniła na pogotowie w Hrubieszowie, gdzie mieszka. Jednak zamiast wykręcić numer 999, wybrała 997, czyli telefon na policję. Odebrał Jerzy Jakubiak, oficer dyżurny komendy hrubieszowskiej policji. "Była bardzo zdenerwowana, myślała, że dodzwoniła się na pogotowie. Mówiła nieskładnie, że jej mąż jest w ciężkim stanie i chce, aby ktoś mu pomógł" - mówi policjant.

Kiedy zorientował się, że sprawa dotyczy osoby we Francji, wziął numer telefonu do kierowcy i przekazał go razem z alarmującą wiadomością do komendy wojewódzkiej w Lublinie. Hrubieszowscy policjanci nic więcej nie mogli zrobić - z powodu oszczędności mają odcięte wyjścia na komórki.

"Od razu zadzwoniłem pod przekazany mi numer. W słuchawce usłyszałem bardzo zbolały głos. Mężczyzna mówił z trudnością, sytuacja jest poważna" - opowiada komisarz Krzysztof Tatys z komendy w Lublinie. Dochodziła już 22.25, kierowca od pół godziny potrzebował już pomocy lekarza.

Reklama

Policjant zaczął go wypytywać, gdzie się znajduje. "Powiedział, że jest na jakiejś stacji benzynowej około 5 km od Colmen, siedzi w samochodzie marki Volvo, a na naczepie ma duży napis Gol Auto. Zapisałem te informacje i przekazałem do Komendy Głównej" - mówi Tatys.

Akcja od tego momentu nabrała jeszcze większego tempa. O 22.40 oficer dyżurny KGP przekazał wszystkie zebrane dane policjantowi odpowiedzialnemu za kontakt z zagranicą. Ten mimo że nie jest to standardowe zachowanie, natychmiast zadzwonił do policji francuskiej.

>>>Ten piłkarz umierał na boisku

Reklama

Francuscy żandarmi nie zawiedli. "Dostaliśmy informację około godziny 23. Od razu w miejsce wskazane przez polskich kolegów wysłaliśmy patrol z pobliskiego Bouzonville. To oni udzielili mężczyźnie pierwszej pomocy i wezwali pogotowie" - powiedzieli DZIENNIKOWI policjanci z komisariatu policji w Metz.

Polski kierowca został odwieziony karetką do tamtejszego szpitala. Lekarze zdiagnozowali u niego zawał serca ale - jak dowiedział się DZIENNIK w środę - jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.

>>>Policja prosi Watykan o egzorcyzmy

"Wszyscy i po polskiej, i francuskiej stronie zachowali się jak należy" - powiedziała Grażyna Puchalska z KGP. Przytomnością umysłu wykazali się oficerowie łącznikowi obu policji. "Zazwyczaj informacje między policjami z różnych krajów wymieniane są drogą pisemną" - mówi Puchalska.