O awarii samolotu i kłopotach pasażerów lotu 007 napisała gazeta.pl. Maszyna miała wystartować w czwartek o 18. Gdy ludzie wsiedli już do samolotu, wykryto usterkę. Pasażerowie czekali trzy godziny, aż technicy się z nią uporają.
Jednak nadal coś było nie tak: w samolocie czuć było zapach spalenizny, a do tego zrobiło się strasznie gorąco. Jeden z pasażerów relacjonował, że zemdlała kobieta, a dzieci wpadły w panikę. Do tego obsługa boeinga 767 tylko raz w ciągu ośmiu godzin podała wodę.
>>> Panika na Okęciu. Zatrzymali samolot
Piloci zdecydowali się wracać na lotnisko. Ale przed lądowaniem musieli spalić część zapasu paliwa na długi lot przez Atlantyk. A to trwało cztery godziny. Potem okazało się, że nie wiadomo, kiedy maszyna będzie w pełni sprawna. Pasażerów wysłano do hotelu.
Rzecznik LOT potwierdził gazecie.pl, że feralny boeing miał awarię, i że nie wiadomo, kiedy będzie mógł wrócić do Polski.
>>> Znów nawalił samolot. Tym razem boeing
Części pasażerów udało się dotrzeć do Polski - polecieli przez Pragę. Jednak większość wciąż czeka w Nowym Jorku, aż technicy naprawią boeinga. Pierwotnie maszyna miała startować o północy. Ale samolot wciąż nie jest sprawny. Być może pasażerowie będą musieli spędzić kolejną noc w hotelu. A potem wsiąść do samolotu, w ktorym drobną usterkę naprawiano dwie doby.