Mieczysław M. i Zbigniew Nawrot to główni bohaterowie Schnapsgate, pierwszej dużej afery III RP z lat 1990-1991. Wykorzystując luki w przepisach podatkowych, wwieźli do Polski ogromne ilości spirytusu Royal.
1 listopada pod ferrari testarossa Nawrota w Hamburgu wybuchła bomba. Mężczyzna przeżył, ale był ciężko poparzony. Zmarł kilkanaście dni później w hamburskiej klinice.
Zabójców szybko złapała niemiecka policja. Nawrota zabił Jerzy B. zmuszony przez niego szantażem. Pomagał mu Jerzy N. Obaj trafili do więzienia jeszcze w latach 90-tych. Jerzy B. usłyszał wyrok 25 lat więzienia, Jerzy N. został skazany na 12 lat.
Szybko też ustalono zleceniodawcę zamachu. Miał nim być Mieczysław M., gangster robiący interesy w Niemczech, który też wwoził do Polski spirytus. Jan B. był jego kolegą z dzieciństwa z kryminalną przeszłością. Mieczysław M. zagroził mu, że ja ujawni. Szantaż zadziałał i Jan B. zgodził się przeprowadzić zamach
Przez kilkanaście lat Mieczysławowi M. udawało się uciekać przed policją. Mieszkał w różnych miejscach na świecie. Od wielu lat był już w Polsce i działał na konto różnych gangów. Wpadł pod koniec kwietnia 2007 roku w podbielskim Jaworzu. W akcji uczestniczyło ponad 100 policjantów między innymi z Centralnego Biura Śledczego, Komendy Głównej Policji, antyterrorystów z Katowic, Krakowa i Wrocławia.
Dzisiaj usłyszał wyrok - 25 lat za podżeganie i pomoc w zamachu bombowym. Bielski sąd oddalił za to zarzut kierowania zamachem. Uznał, że Mieczysław M. po wyjeździe zamachowców z Bielska-Białej nie miał z nimi kontaktu. Dlatego Jerzy B. i Jerzy N. przeprowadzili zamach sami.
Sędzia Iwona Baran uzasadniała, że oskarżonego obciążały zeznania wykonawcy zamachu, zweryfikowane w oparciu o dowody i słowa świadków. Niektóre rzeczy potwierdzał sam oskarżony, przykładowo fakt przekazania pieniędzy B. Twierdził jednak, że to była pożyczka dla borykającego się z kłopotami finansowymi B., a nie zapłata za zabójstwo. Dla sądu te wyjaśnienia były nielogiczne.
Obrona od razu zapowiedziała apelację, bo w słowach sędzi zabrakło motywu zabójstwa. "Tylko szaleńcy nie mają motywu, a mój klient szaleńcem nie jest. Oskarżony nie znał ofiary, nie łączyły go z nim żadne relacje, dlatego nie mógł zlecić zabójstwa" - mówił adwokat Mieczysława M. Stanisław Wrona.
Oskarżony od poczaku procesu konsekwentnie nie przyznawał się do winy. W środę nie pojawił się na sali rozpraw. Przebywa w szpitalu więziennym w Bytomiu.