Do dramatycznych scen doszło 4 sierpnia. Pięcioletnia Włoszka wraz z dwójką innych dzieci poszła do toalety na zapleczu restauracji przy ul. Grodzkiej. Z kuchni wypadły dwa amstaffy, które dotkliwie pogryzły najmłodszą dziewczynkę.
Z opowieści sąsiadów wynika, że psy były tam przetrzymywane regularnie. Śledztwo w sprawie pogryzienia prowadzi prokuratura, a z wizytą w lokalu chciał się też pojawić Sanepid. Zanim jednak do tego doszło właścicielka psów i restauracji zamknęła lokal na trzy dni. Jak podaje radio RMF wówczas dokładnie wysprzątała wszystkie pomieszczenia, a tym samym zatarła ślady obecności zwierząt. "Oczywiście, że mogło się tak zdarzyć, ale przypominam, że nie mamy podstaw do przeprowadzenia kontroli, jeżeli zakład nie działa, a ten nie prowadził działalności gastronomicznej przez trzy dni" - mówi Adam Jędrzejczyk z krakowskiego sanepidu w wypowiedzi dla RMF.
Sanepid ukarał właścicielkę jedynie 300 złotowym mandatem za niewielkie uchybienia. Prokuratura chce przesłuchać kobietę dopiero po uzyskaniu opinii biegłych.