Tajemniczego mężczyznę rozkopującego grób pracownik cmentarza zauważył około godz. 6.30. Od razu wezwał policję. Na miesce przyjechali funkcjonariusze w cywilu. "Zobaczyli przy jednym z nagrobków mężczyznę, a obok rozkopaną ziemię. Próbowali z nim rozmawiać i dowiedzieć się, dlaczego to robi. Ten jednak nagle chwycił tasak oraz młotek i rzucił się na policjantów" - mówi TVP Info nadkom. Piotr Palion z Rudy Śląskiej.
Wtedy policjanci wyciągnęli broń. Ale na 64-latku nie zrobiło to żadnego wrażenia. Zareagował na to rzucając w nich młotkiem. Wtedy jeden z policjantów strzelił mu w nogi. Rana jednak wcale go nie powstrzymała. Z tasakiem w ręku rzucił się na drugiego policjanta. Wtedy tamten oddał kilka strzałów ostrzegawczych, a potem także strzelił mężczyźnie w nogi.
Dwie rany powstrzymały desperata. Policjanci od razu wezwali do niego karetkę.
>>>Łodzianin zastrzelił się na grobie żony
Dlaczego 64-latek rozkopywał grób? Według świadków leży w nim konkubina mężczyzny. Zmarła w maju. Być może więc mężczyzna nie był w stanie poradzić sobie z jej śmiercią. Policja musi teraz wyjaśnić, czy miał świadomość tego, co robi.
Jeżeli tak, za napaść na policjanta będzie mu groziło do 10 lat więzienia. Za znieważenie miejsca pochówku prawo przewiduje karę do dwóch lat, a za jego ograbienie - do 8 lat więzienia.