Program ma być hitem niedzielnych wieczorów. W każdym odcinku oprócz Laskowika, znanego pianisty Waldemara Malickiego oraz satyryka Jacka Fedorowicza zobaczyć będzie można gwiazdę – m.in. Wiktora Zborowskigo, Mariana Opanię czy Janusza Gajosa. Czy Laskowik znów porwie tłumy? "To tak jak z totolotkiem, najpierw trzeba wypełnić kupon, a potem zobaczymy. Zenek wypełnił ten kupon i to w doborowym towarzystwie" – mówi jego przyjaciel Krzysztof Jaślar, z którym Laskowik zakładał w 1970 r. kultowy Tey.
Choć tworzyli go tak znani artyści, jak Janusz Rewiński, Rudi Schubert czy Bohdan Smoleń, to właśnie Laskowik był jego duszą i znakiem rozpoznawczym. "To naturalny samorodek, utalentowany amator" – mówi o nim Rewiński. "Genialny humorysta" – dorzuca Krzysztof Jaślar. Gdy w 1980 r. podczas występu na festiwalu w Opolu pytał przebranego za kobietę Bohdana Smolenia: „Pani Pelagio, czy pani jeszcze może...?”, kilkutysięczna widownia wyła ze śmiechu.
"Tey zdobył wielką popularność dzięki ogromnemu talentowi Laskowika. On potrafił zagrać dla kilkudziesięciu osób w małej salce równie dobrze, jak dla tłumów w amfiteatrach" – mówi Artur Andrus, satyryk i prezenter radiowej „Trójki”. "Niewielu potrafiło tak celnie obśmiewać absurdy PRL-owskiej rzeczywistości" – dodaje.
Zdaniem Urszuli Jareckiej, socjolog kultury, Laskowik mówił głośno o tym, o czym ludzie rozmawiali jedyne w domowym zaciszu. "Uczył Polaków czytać między wierszami. Unikał patosu, jego żarty nie zawsze były wyrafinowane, ale celne. Laskowik był nie tylko komikiem, stał się swoistym guru, który uzmysławiał widzom, że w PRL wszystko jest postawione na głowie" – mówi Jarecka.
Już od połowy lat 70. skecze Laskowika regularnie zaczęła pokazywać telewizyjna „Jedynka”. Pierwsze wielkie widowisko – „Narodziny gwiazdy” – zarejestrowano dla popularnego wówczas programu „Studio Gama” w 1977 r. Laskowik wyjechał wtedy na scenę w ogromnym dziecięcym wózku i zagrał rolę rodzącej się kabaretowej gwiazdy.
Od 1987 r., kiedy Tey dał ostatni występ, w telewizji pojawiały się już tylko powtórki. Potem Laskowik odszedł z życia publicznego, porzucając estradę dla pracy... listonosza. W wywiadach tłumaczył, że nie rozumie nowej, skomercjalizowanej rzeczywistości i chce odzyskać duchową równowagę.
Na cenę wrócił dopiero w 2003 r. "I okazało się, że nie stracił nic ze swego zmysłu trzymania publiczności w napięciu i bawienia jej do łez" – mówi Andrus. Na to liczy kierownictwo „Dwójki”. "To będzie wielki powrót po 20 latach" – zapewnia Luiza Jesipowicz z redakcji rozrywki TVP 2.