Zidentyfikowaliśmy jego ciało - powiedział dowódca wojsk amerykańskich w Iraku generał George Casey

Premier Nuri al-Maliki zaznaczył, że akcja pozbycia się jednego z najokrutniejszych terrorystów świata jest wielkim krokiem w walce z terroryzmem w Iraku. Przypomniał, że Abu Musab al Zarkawi był głównym inicjatorem ataków, porwań i egzekucji, dokonywanych na cywilnej ludności irackiej i na obcokrajowcach.

Specjaliści od antyterroryzmu i działań wywiadowczych nie mają żadnych wątpliwości - to wielki sukces:

Gen. Gromosław Czempiński, były szef Urzędu Ochrony Państwa

Polowanie na Al-Zarkawiego trwało lata. To efekt wielkiego wysiłku wywiadowców i służb specjalnych. To niesłychanie trudna operacja. Najpierw trzeba zdobyć informację, gdzie ukrywa się poszukiwany. Wykorzystuje się do tego wszystkie możliwe środki. Wywiadowcy zbierają informacje u źródeł, kolejne ekipy wykorzystują możliwości techniczne, a więc m.in. podsłuchy. Muszą śledzić każdy ruch wroga. Kiedy pojawia się informacja, gdzie jest terrorysta, jest ona trzymana w najwiekszej tajemnicy. Zna ją tylko kilka osób. Uczestniczący w akcji w ostatniej chwili dowiadują się, kto jest ich celem. To wielka odpowiedzialność, bo niepowodzenie akcji może zakończyć się tragicznie. Zwykle do takich akcji używa się lotnictwa. Jest najszybsze i najbardziej skuteczne.

Gen. Sławomir Petelicki, były dowódca GROM

To bardzo dobra wiadomość. Al-Zarkawi zachowywał się wyjątkowo bezczelnie. Pokazywał się w telewizji, epatował agresją. Osobiście odciął głowę amerykańskiemu zakładnikowi. Ludzie widząc kpiącego ze wszystkich terrorystę mieli prawo wątpić w skuteczność służb odpowiedzialnych za ich ściganie. Ta akcja to wielki sukces, bo przecież Amerykanie cały czas działają na wrogim terenie. Choć ukrywał się w Bagdadzie, jednak ktoś musiał wyjawić jego kryjówkę. Ta śmierć być może niewiele zmieni, bo terroryści nie przestaną działać, ale pokazuje, że nie są nieuchwytni, a my nie jesteśmy bezsilni.

Wojciech Łuczak, redaktor naczelny miesięcznika "Raport"

To najpewniej Izraelczycy poinstruowali Amerykanów, jak załatwia się takie sprawy. Są przecież specjalistami w tzw. akcjach likwidacyjnych. Żeby namierzyć cel, trzeba mu najpierw podrzucić coś, co naprowadzi na niego samolot czy helikopter szturmowy. Atakujący namierza go wykrywając żródło energii elektromagnetycznej. Pozwala to na bardzo precyzyjny atak. Nie ma jeszcze informacji na temat szczegółów akcji, ale według mnie Amerykanie mogli użyć śmigłowca Apache. Z wielkim powodzeniem używają ich właśnie Izraleczycy. Jeśli nie Apache, to do sprawy można było wykorzystać samolot F16 lub inną maszynę bojową.