To się w głowie nie mieści! Tylko w Rabie Wyżnej z 40 młodych chłopaków, którzy do niedawna bawili się w juhasowanie, zostało... pięciu. Reszta wyjechała na saksy. A problem ma ich dawne szefostwo: bacowie. Teraz muszą sami doić owce. A przecież zawsze robili to tylko juhasi czyli najmłodsi.

Na halach zostali nieliczni. Dlaczego? "Tę robotę trzeba lubić. W mojej rodzinie wypasem owiec zajmował się jeszcze dziadek, ja poszedłem w jego ślady" - tłumaczy "Gazecie Krakowskiej" 23-letni Darek Rapacz z Raby Dolnej. I dodaje: "Jakoś mi za granicę nie spieszno".

To się nazywa patriotyzm!