33-letniego mężczyzny - znajomego zastrzelonej kobiety, lekarzom nie udało się uratować. Zmarł kilka godzin po tym, jak do baru na peryferiach Krakowa wpadł uzbrojony szaleniec i zaczął strzelać. Na miejscu zabił swoją byłą dziewczynę - 29-letnią właścicielkę knajpki. Potem wybiegł na dwór i strzelił do siebie. Zmarł krótko po przyjeździe karetki. Życiu rannego ojca kobiety nic nie zagraża - kula trafiła go w nogę.

Policja uważa, że rzeczywiście mogło chodzić o zazdrość. Zabójca przez wiele lat był z dziewczyną i to ona go zostawiła. A on najprawdopodobniej nigdy nie pogodził się z rozstaniem. Mundurowi z Krakowa znają przeszłość ofiar dramatu. Zabójca, którego nazwisko przewija się w różnych podejrzanych sprawach, miał pozwolenie na broń. Otrzymał je kilka tygodni temu po tym, jak ktoś do niego strzelał.