To mogła być prawdziwa egzekucja. W czerwcu 2000 r. Jarosław S. "Masa" zdecydował się zostać świadkiem koronnym i donosić na swoich dawnych wspólników. Na jego szczęście policjanci, którzy go eskortowali z Katowic do Warszawy, nie wykonali polecenia prokuratora i nie zostawili go na drodze w szczerym polu. "W tej sprawie decyzję musieli podejmować wysocy rangą funkcjonariusze. My chcemy ustalić, którzy i dlaczego" - powiedział Ziobro.

Reklama

Policjanci natychmiast po przyjeździe do Warszawy skontaktowali się z ówczesnym ministrem sprawiedliwości Lechem Kaczyńskim. "Tylko dzięki jego interwencji "Masa" mógł ujawnić potem interesy gangsterów" - twierdzi Ziobro.

Do wyjaśnienia jest też kwestia, dlaczego przez cztery lata śledztwa toczonego przeciwko mafii z Pruszkowa, policjanci nie mieli nawet zdjęć gangsterów, nie mówiąc już nawet o tym, że nie mieli zielonego pojęcia, gdzie ich szukać.

Bandytom, którzy kupowali domy, działki i antyki za miliony, prokuratura zajęła majątek wart zaledwie... 600 zł! Teraz prokuratorzy zbadają w końcu te dziwne machlojki. Zajmą się również tym, dlaczego przez ostatnie cztery lata nie robiono nic w sprawie mafii i kto krył bandytów w urzędach skarbowych, do których powinny wpływać podatki.

Reklama