Już kilka miesięcy temu kryminolodzy zapowiadali, że przestępcy z Pruszkowa wrócą do bandyckiego fachu. Będą brutalni, bo szybko chcą zarobić pieniądze - pisze "Życie Warszawy". Ich zapowiedź zaczyna się spełniać. Do jednorodzinnego domu przedsiębiorców z branży rolniczej w Pruszkowie wtargnęło o godzinie 3 nad ranem dwóch zamaskowanych mężczyzn.
"Zaatakowali, gdy małżeństwo chciało wyjechać do pracy" - opowiada "Życiu Warszawy" oficer policji. Najpierw sterroryzowali małżeństwo pistoletem i wtrącili do piwnicy. Tam skuli ich kajdankami, zakneblowali i zaczęli systematycznie torturować. "Kobiecie przystawili nóż do gardła. Mężczyznę bili po głowie patelnią, kopali go, chcieli się dowiedzieć, gdzie są ukryte kosztowności" - relacjonuje policjant. Zrabowali pieniądze w różnych walutach o wartości 160 tysięcy złotych.
Na szczęście hałas usłyszała córka maltretowanych, która wezwała policję. Policjantom udało się złapać jednego z oprawców, 35-letniego Dariusza Ś. ps. Śledź.
"Śledź" to bandyta związany z gangiem pruszkowskim od początku lat 90. Ma na koncie napady z bronią, kradzieże, porwania. W więzieniu spędził kilkanaście lat. Do odsiedzenia ma jeszcze dwa wyroki za brutalne rozboje. Ale areszt opuścił 18 grudnia. Dlaczego? Sąd uznał, że "Śledź" nie będzie przeszkadzał w procesie. Bandyta nie dostał też wezwania do więzienia, aby odbyć karę za inne przestępstwa - zauważa "Życie Warszawy".