Dzięki konserwantom kiełbasy i szynki zachowują dłużej świeżość i mają lepszy smak. I co ważniejsze stają się odporne na toksyny, m.in. na niezwykle groźny jad kiełbasiany, zatrucie którym często kończy się śmiercią. Według naszych specjalistów od produkcji jedzenia nie ma lepszej od azotynów substancji, która by przed nim chroniła.

Reklama

W obliczu zagrożenia trucizną takiego kalibru, szkodliwość konserwantów wydaje się wręcz żadna - twierdzą nasi naukowcy. "Przemysł mięsny na całym świecie dąży do zminimalizowania pozostałości azotynów w gotowym produkcie. Te ilości, które spożywamy w mięsie, są bez porównania mniejsze niż znajdujące się w warzywach czy ziemniakach" - tłumaczy prof. Andrzej Pisula z Zakładu Technologii Mięsa Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.

W dodatku nie wynaleziono jeszcze środka, który zastąpiłby azotyny i azotany. Badacze głowią się nad tym już od 50 lat - bezsutecznie. Tylko Norwedzy, 20 lat temu, odważyli się wyrzucić konserwanty z produkcji wędlin. I źle na tym wyszli. Mimo trzyletniej kampanii promocyjnej, konsumenci nie chcieli kupować kiełbas, które były zielone i niesmaczne.

Ale dla Światowej Organizacji Zdrowia widać smak i wygląd jedzenia to sprawa drugorzędna. WHO żąda całkowitego zakazu używania w przemyśle spożywczym związków azotowych. Bo powszechne dziś w żywności konserwanty mogą zwiększać ryzyko wystąpienia nowotworów.

Reklama