Wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk alarmuje, że zwierzęta w najsłynniejszym polskim zoo przeżywają istne męczarnie. Gnieżdżą się w ciasnych klatkach. A niektóre nie mają nawet wybiegów. "29 gatunków ssaków i kilkanaście gatunków ptaków i ryb żyje w koszmarnych warunkach. Wrocławskie zoo w obecnym kształcie powinno być zamknięte. Trzeba przeprowadzić w nim rewolucję, tzn. zmienić formułę ogrodu i wtedy znów otworzyć" - mówi dziennikowi.pl wojewoda. Ostatecznie o zamknięciu ogrodu, zadecyduje minister środowiska.

Reklama

O tym, że w ogrodzie zoologicznym, którym kierował Antoni Gucwiński, nie dzieje się dobrze, alarmowali sami wrocławianie. Opowiadali, jak zwierzaki tropikalne mieszkają w ciasnych terrariach. Potem umęczone, doprowadzone do skraju sił, zwierzęta atakują swoich opiekunów. Smutnym dowodem był przypadek niedźwiedzia brunatnego, który trafił do karceru, bo zaatakował pracownika zoo.

Tragicznymi warunkami, jakie tam panują, zainteresowała się już nawet wrocławska prokuratura, która rozpoczęła śledztwo. Jeśli okaże się, że dyrektor lub jego pracownicy łamali prawo, mogą iść nawet na rok za kratki.