"Zarząd Jelfy nie zrobił nic, by zabezpieczyć życie ludzi, w których apteczkach był corhydron. Nie próbowano do nich nawet dotrzeć i poinformować o grożącym im niebezpieczeństwie. To karygodne" - mówi Zbigniew Religa.
Minister złożył właśnie doniesienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Głównego Inspektora Farmaceutycznego, dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego i Urzędu Rejestracji Leków. Szef resortu zdrowia, pod którego podlegają te instytucje, uważa, że nie zrobiły one wszystkiego, by uchronić chorych przed grożącym im śmiercią corhydronem, w którym przez pomyłkę był środek paraliżujący pracę mięśni.
"Od stycznia było około 10 sygnałów o tym, że podanie corhydronu wywołuje niepożądane skutki. Ale nie wszczęto alarmu. Na szczęście nikt nie stracił życia, bo wszystkie przypadki odnotowano w szpitalach i lekarze ratowali pacjentów. Ale należało od razu narobić rabanu. Przecież już wtedy było wiadomo, że ten lek jest normalnie sprzedawany w aptekach i ktoś może go zażyć w domu, kiedy nie będzie miał fachowej opieki lekarskiej" - tłumaczy Religa.
Choć minister zdrowia zwołał specjalną konferencję prasową, nie wyjaśniono podczas niej, jak w Jelfie mogło dojść do skandalicznej zamiany składników leku. Nie wiemy też dokładnie, dlaczego zakład zamknięto. Ani nawet, czy inne produkowane przez niego leki są dla nas bezpieczne.
"Skończyliśmy raport po kontroli Jelfy, ale nie możemy go ujawnić, bo jest on własnością zakładu. Pracujemy właśnie nad tym, by wszystkie nieprawidłowości usunąć. Nie wiemy jeszcze, kiedy to nastąpi, ani też, kiedy fabryka zostanie otwarta" - tylko tyle wydusiła z siebie Zofia Ulz, która chwilę wcześniej z zastępcy dyrektora Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego awansowała na jego szefa.
Jedyna konkretna wiadomość jest taka, że po aferze do aptek i szpitali trafiło dwa razy więcej zamienników corhydronu, niż było w nich niebezpiecznego leku. Dla nikogo więc go nie zabraknie.
Jeleniogórska Jelfa, producent leku, zapowiedziała, że ujawni raport z pracy kontrolerów Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. Teraz zarząd zakładu tworzy oficjalny komunikat, który ma być odpowiedzią na zarzuty ministra Religi.