Wszystko zaczęło się w 2004 r., kiedy współpasażerowie z pociągu ukradli Wolniewiczowi torbę. Choć nie alarmował policji, ta sama z siebie złapała złodziei. Profesor odzyskał własność, ale stracił pieniądze, ok. 600 zł. Złożył zeznania, prokurator szybko poprowadził śledztwo, sprawa trafiła do sądu.

Podczas pierwszej rozprawy jeden z oskarżonych zgłosił, że leczy się z alkoholizmu. Asesor sądowa zgodnie z przepisami odesłała go na badania psychiatryczne i odroczyła sprawę. Wtedy odezwał się profesor Wolniewicz. Chciał złożyć zeznanie. Asesor nie udzieliła mu głosu i zdaniem profesora niegrzecznie zwróciła uwagę, że siedzi w niewłaściwym miejscu. Oburzony Wolniewicz wyszedł z sali i więcej na nią nie wrócił. Za uporczywe niestawianie się na rozprawy dostał już 6 tys. zł grzywien, a doprowadzenia na rozprawę siłą uniknął tylko dlatego, że był w szpitalu. Teraz grozi mu areszt. Sprawę profesora opisała wczorajsza „Rzeczpospolita”.



KATARZYNA SKRZYDŁOWSKA-KALUKIN: Panie profesorze, dlaczego nie chce się pan stawić w sądzie?

PROF. BOGUSŁAW WOLNIEWICZ: Bo spotkałem się tam z arogancją i całkowitym lekceważeniem osoby poszkodowanego. Przeciwko temu składam swój obywatelski protest.



Ale początkowo chciał pan zeznawać w tej sprawie.

Oczywiście. Stawiłem się na rozprawie. Chciałem złożyć zeznania, ale usłyszałem, że świadek nie ma prawa głosu! A ja przecież jestem nie tylko świadkiem, ale i poszkodowanym. Przekonałem się, że poszkodowany i świadek to osoba pozbawiona wszelkich praw. Wystawiona bezbronnie na szykany. Przepisy są przeciw niemu, chronią przestępcę, jego prawa, jego godność. Prawdę mówiąc, przestałem się dziwić temu, czemu wcześniej się dziwiłem, że ludzie nie chcą świadczyć. Nie liczy się nic, ich fatyga, czas, chęć. I ja się temu przeciwstawiłem. To jest coś, przeciw czemu ja zaprotestowałem. I za co jestem teraz szykanowany.



Szykanowany? Na czym polegają te szykany?

Jestem nękany wezwaniami na rozprawę. Nie chodzę na nie, więc policja dostarcza mi wezwania z czerwonym napisem, że jak się nie stawię, zostanę doprowadzony siłą. Złodzieje skradli mi chyba 600 zł, nawet dobrze nie pamiętam, a sąd wyznaczył mi już 6 tys. zł kary. Siłą chciano mnie doprowadzić na rozprawę sądową! Przecież policja przyjechała już po mnie furgonetką aresztancką, tylko nie zastali mnie, bo byłem w szpitalu, jestem już przecież schorowanym, wiekowym człowiekiem. A teraz sędzia odgraża się, że mnie siłą doprowadzi na rozprawę. Chociaż ja już przecież i ustnie, i na piśmie oświadczyłem, że nie stawię się do sądu.



A nie przeszkadza panu, że sąd nie wyda wyroku na złodziei, jeśli nie złoży pan zeznań?

Ależ tu chodzi o moją torbę i moje skradzione pieniądze! Gdybym był świadkiem w cudzej sprawie i nie stawiał się na rozprawy, działałbym na czyjąś szkodę. Ale tu chodzi o moją sprawę i o moją szkodę. Po drugie, ja złożyłem szczegółowe zeznania w tej sprawie na policji. Rozpoznałem sprawców. Wszystko jest w aktach. Sąd twierdzi, że obowiązuje go zasada bezpośredniości, że świadek musi być na rozprawie. A ja wiem, że jeżeli świadek uporczywie się nie stawia, można wykorzystać jego zeznania z akt. Sąd jednak tego nie robi, nie wykorzystuje tego przepisu. Mogę wyrazić domniemanie, dlaczego tak się dzieje. Podejrzewam, że to dintojra. Ja się niejednokrotnie wypowiadałem na temat sądownictwa, że to zgniły system. I system odpowiedział.



Czy asesor albo ktokolwiek ze składu sędziowskiego próbowali jakoś naprawić tę sytuację? Przeprosić za niegrzeczne zachowanie na pierwszej rozprawie? Czy odnosi pan jakieś choćby minimalne sukcesy w swoim obywatelskim proteście?


Nie. Tylko narastające szykany. Najpierw grzywny. I to jakie! Kilka tysięcy złotych. W drobnej sprawie. Potem te groźby aresztu. Przecież to absurdalne, nieadekwatne środki przymusu. Jakiż wyrok mogą dostać ci opryszkowie? Po co się mnie wzywa kilkanaście razy? Młoda asesor i tak się odnosi do starszego człowieka... Tylko proszę tego nie traktować jako mojej indywidualnej sprawy. To jest zjawisko. Tak się traktuje ludzi w sądach i ja temu właśnie się sprzeciwiam. Sąd nie powinien działać na szkodę poszkodowanego. To powinno być elementarne, a nie jest. W mojej sprawie przeprowadzono 18 rozpraw! Czekam na 19., pewnie zawiadomienie nie doszło z powodu strajku pocztowego. Oczywiście, nie pójdę, więc pewnie zaaresztują mnie na 48 godzin i doprowadzą do sądu siłą. Coś się niedobrego z tym sądownictwem dzieje.



Czyli jest to pański protest przeciw systemowi. I sądzi pan, że wygra?

Nie wiem. Mówią, że mnie wsadzą za niestawiennictwo na miesiąc do więzienia. Potem pewnie wypuszczą, ponownie wezwą na rozprawę, na którą ja się nie stawię, więc znowu mnie wsadzą i tak w kółko. Długo to nie potrwa, bo jestem wiekowym człowiekiem (śmiech). Niedługo przekonamy się, co z tego będzie.