Wciąż nie wiadomo, co stało się z dwojgiem policjantów, którzy na polecenie komendanta odwieźli z Warszawy do Siedlec dyrektora ministerstwa. Do sprawdzenia jest ponad 80 kilometrów trasy. Ostatni raz zaginionych policjantów nad ranem w sobotę widziała obsługa stacji benzynowej w Gręzowie pod Siedlcami. Kamera przy dystrybutorze nagrała, jak tankują paliwo. Potem słuch o nich zaginął.

Komendant Główny powołał specjalną grupę policjantów, którzy zajmują się tylko analizowaniem wszelkich informacji i sygnałów na temat zaginionych - mówi dziennikowi.pl oficer Komendy Głównej Policji.

Funkcjonariusze zbierają informacje od wszystkich policjantów i pracowników komisariatu kolejowego, gdzie pracuje dwójka zaginionych. Trasa z Warszawy do Siedlec została przeczesana bardzo dokładnie. Śmigłowiec latał nad nią i jej okolicami 3 razy po trzy godziny. Zostało sprawdzone każde miejsce - opowiada dziennikowi.pl oficer KGP.

Jednocześnie dementuje informację, jakoby zaginiony policjant sierż. Tomasza Twardo miał przy sobie telefon komórkowy. Jego komórka została w komisariacie - mówi. Nieprawdziwe są też doniesienia o tym, że zaginieni policjanci mogli brać udział w łapaniu sprawców napadu na stację benzynową pod Mińskiem Mazowieckim. To wymysły prasy - dodaje.

Potwierdza, że sierżant Tomasz Twardo nie miał przy sobie broni. Nie miał obowiązku jej zabierać w takiej sytuacji. Broń miała jego zaginiona koleżanka st. post. Justyna Zawadka.