Kołobrzeska policja w poniedziałek ok. 17.00 dostała informację, że na ulicy leży skatowany człowiek. Zadzwonili przechodnie, którzy widzieli ten dramat. Policjanci i lekarze przyjechali błyskawicznie, bo szpital jest oddalony od tego miejsca o kilkaset metrów. "Niestety, mężczyzny nie udało się uratować" - mówi dziennikowi.pl Łukasz Chruściel, rzecznik kołobrzeskiej policji.

Bandyci zdążyli uciec. Ale dzięki dokładnym informacjom świadków, wpadli w ręce mundurowych po trzech godzinach. Okazało się, że to czterech mężczyzn z Kołobrzegu i okolic. Najstarszy miał 23 lata. Najmłodszy - uczeń zawodówki z Pruszcza Gdańskiego - zaledwie 17. "Przyjechał do Kołobrzegu na kurs zawodowy, ale w zeszłym tygodniu, po libacji w internacie, rodzice zabrali go do Pruszcza. Nie wiadomo jak, kiedy i po co wrócił do Kołobrzegu" - mówi Chruściel.

W tej chwili wszyscy czterej są w komendzie. Policjanci przesłuchują ich i świadków całej tragedii. Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj zostaną postawione zarzuty morderstwa, a jutro do sądu wpłynie wniosek o aresztowanie. Wiadomo już, że co najmniej dwóch z zatrzymanych miało już zatargi z prawem. Policja szuka jeszcze jednego mężczyzny, który mógł mieć związek z morderstwem.