To dość dziwna sytuacja. Jarucka, która od wielu miesięcy jest na zwolnieniu lekarskim, wciąż jest pracownikiem MSZ. Teraz procesuje się z resortem, bo - jak mówi - była szykanowana, nie dostała urlopu "dla poratowania zdrowia", zaginęła też pozytywna opinia o jej pracy.
Tych zarzutów nie potwierdzają jednak świadkowie, którzy dziś stawili się przed sądem. Prawnik MSZ sprawę stawia jasno: ugody z Jarucką nie będzie, a jej pozew powinien zostać oddalony.
Wyrok w tej sprawie ma zapaść na początku kwietnia. Dwa tygodnie później rozpocznie się inny proces, tym razem przeciwko Jaruckiej. Za to, że w zeszłym roku posługiwała się sfałszowanym dokumentem, twierdząc, że na jego podstawie Cimoszewicz upoważnił ją do zmiany swojego oświadczenia majątkowego. Afera, jaka wtedy wybuchła, była jednym z powodów, dla których Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta.