Pracując z nimi przez miesiąc, widziałem płaczące z bezsilności starsze kobiety i słuchałem ich zwierzeń. Co tu przeżyły? Harówę zbyt trudną do wytrzymania dla mnie - młodego, silnego mężczyzny... - pisze reporter "Faktu".

W Tesco tyrają 50-, 60-letnie kobiety, które chcą dotrwać do emerytury lub do niej dorobić. Nie wiem, na którym stanowisku mają najgorzej. Kasjerki, które muszą cztery-pięć godzin wytrzymać w jednej pozycji, bez najmniejszych szans na wyjście do toalety. By przeżyć, uczą się chodzić tam "na zapas". Kobiety, które ważą i kroją sery lub wędliny, nie mają chwili odpoczynku. Widziałem nieraz ich opuchnięte nogi po pracy…. Czy szefowie Tesco mogą sobie wyobrazić, co one czują?!

Oni nie zaprzątają sobie głowy takimi rzeczami, jak samopoczucie niewolników. Żaden z nich nie przyjdzie między ludzi w czasie przerwy i nie będzie słuchał, o czym rozmawiają i co robią. Żaden z nich nie zobaczy więc tego, co ja: kobiety pijącej wodę prosto z kranu! Bo firma nie zapewnia darmowej wody mineralnej. Oferuje za to automat z napojami za pieniądze, ale człowiek, który musi przeżyć za 700 zł, oszczędza każdy grosz…

Do końca życia nie zapomnę, co usłyszałem i zobaczyłem piątego dnia mojej pracy. Udało mi się dotrwać do przerwy i znaleźć wolne krzesło. Nagle obok mnie siada Jadwiga, kobieta starsza od mojej mamy. Aż się przestraszyłem na jej widok! Ciężki oddech, mętny wzrok, opuchnięte ręce i nogi...

"Nie trzeba pani lekarza?" - pytam przestraszony.
"Daj spokój, chłopcze" - mówi pani Jadwiga. "Wytrzymam, muszę. Do emerytury brakuje mi jeszcze tylko kilka lat. Co mam robić? Łzy cisną mi się do oczu, ale zaciskam zęby i robię. Nigdzie nie chcieli dać mi etatu. Tu dostałam od razu. I dobrze wiem, dlaczego. Gdzie by takich jeleni znaleźli..." - mówi mi zrezygnowana. Pewnie jej dzieci nie mają pojęcia, jak ciężko pracuje na chleb, a dzięki nocnym nadgodzinom dorobi sobie 200 zł do głodowej pensji…

Dziennie pracownik Tesco - bez różnicy: kobieta czy mężczyzna - przewozi, przenosi i przekłada średnio kilkanaście ton. Większość kobiet pracuje w rękawiczkach. Ale to niewiele pomaga. Wystarczy popatrzeć na ich zniszczone dłonie. Przemęczone oczy, siniaki na rękach. Nigdy nie rozmawiałem z kobietą tak wyczerpaną jak Jadwiga. Gdy na przerwie usiadła na chwilę, nie mogła potem się podnieść… Ona jednak nie była jedyna. Podobnych do niej pracuje tu kilkadziesiąt pań!

Pracownice Tesco imają się wszystkiego, byle dorobić. Za kilkusetzłotową pensję nie da się przeżyć. Ale każda złotówka ponad to, co jest w umowie, to kolejny wysiłek i ciężka praca. Wiele z nich bierze nadgodziny, że pracują w nocy, po siedem dni w tygodniu. Każdy, kto może wziąć nadgodziny, udaje szczęśliwego.
Ja też dostałem taką ofertę od kierownika już po kilku dniach.

"Jak ci się pracuje?" - z uśmiechem zapytał mnie szef. Postanowiłem być szczery: "Ciężko. Straszna harówa, a pensja marna" - powiedziałem, patrząc mu prostu w oczy. "Chcesz więcej zarabiać? To bierz nadgodziny. Możesz przychodzić do pracy w dni wolne" - doradził. "Oczywiście, to tylko propozycja. Ale obaj wiemy, że tu nie ma wyboru".

Wyboru też nie ma Alicja. Pracuje ze mną na nocki, by utrzymać dziecko. "Co mam robić. Biorę tę pracę. Wracam zmęczona do domu i mogę się trochę przespać, gdy Zuzia jest w przedszkolu" - opowiada młoda mama. "Dzięki temu ma dla dziecka czas po południu. A w nocy Tesco. Nie wiem jak długo wytrzymam" - przyznaje.

W Tesco wszyscy wiedzą, co to jest kodeks pracy - uczą o nim jeszcze na szkoleniach, wywieszają na ścianach. Ale nikt się nim nie przejmuje! Wyzysk dotyczy zwłaszcza kobiet, które stanowią większość załogi. Młode dziewczyny, którym najłatwiej się tu zaczepić, wytrzymuj najwyżej kilka miesięcy. Potem szybko znajdują lepszą pracę (łatwiejszą i za lepsze pieniądze) lub wyjeżdżają za granicę. Nie szukając daleko: w takim samym Tesco w Anglii zarabia się 7 razy więcej...



















Reklama