Białoruskie krowy spod Brześcia wybrały wolność. Przez nikogo nie niepokojone przepłynęły granicę na Bugu i jak u Pana Boga za piecem poczuły się w stadninie w Janowie Podlaskim.
Dlaczego pogranicznicy nie zareagowali na jałówki-uciekinierki? Bo to nie ludzie, więc nie mogło być mowy o przekroczeniu prawa! - tłumaczyli i bezradnie rozkładali ręce. A poza tym, "uzbrojony patrol wojsk ochrony pogranicza nie powinien zajmować się zatrzymywaniem stada krów, bo ktoś mógłby z tego skorzystać i naruszyć granicę" - wyjaśniają w brzeskim oddziale wojsk granicznych.