Były dyrektor jednej z prywatnych szkół w Poznaniu siedzi w areszcie od jesieni ubiegłego roku. Trafił tam po tym, jak matka jego dalekiej krewnej zaalarmowała policję, że mężczyzna kilkadziesiąt razy zgwałcił jej córkę. 15-letnia dziewczyna mieszkała u Andrzeja C. O tym, co tam przeżyła, opowiedziała rodzicom. Mówiła, że mężczyzna groził jej bronią i zakazał opowiadania o sprawie.
Jak się okazuje, to niejedyna ofiara Andrzeja C. Oskarżyciele zarzucają mu również usiłowanie gwałtu i tzw. inne czynności seksualne, czyli molestowanie jednej z uczennic jego szkoły - dowiedziało się Radio Merkury.
Dziś Andrzej C. staje przed sądem w Środzie Śląskiej. Jeśli zarzuty prokuratorów się potwierdzą, grozi mu 12 lat za kratkami.
Zanim afera ujrzała światło dzienne, mężczyzna robił błyskotliwą karierę - oprócz kierowania szkołą udzielał się także w polityce. Z list Platformy Obywatelskiej kandydował do rady miasta Poznania w ubiegłorocznych wyborach samorządowych. Gdy trafił do aresztu, zrezygnował ze startu w wyborach.