Ratownicy nad ranem zobaczyli w zwałowisku ostatniego zasypanego. Mężczyzna nie reagował jednak na wezwania. Gdy przekopali się do niego, stwierdzili, że nie żyje. Czekają jednak na lekarza, który potwierdzi zgon.
Gdy ratownicy dotarli do pierwszego górnika, był nieprzytomny. Natychmiast zaczęli go reanimować, ale nie dało się już nic zrobić. Mężczyzna zmarł pod ziemią.
Niebezpieczeństwo nie zagraża już życiu trzech innych górników, których udało się wywieźć na powierzchnię.
Dwóch ma zmiażdżone nogi, trzeci - złamany palec u nogi.
Chodnik zawalił się 720 metrów pod ziemią. Górnicy akurat rozcinali ścianę kombajnem górniczym, gdy runął na nich sufit chodnika. Strefa zawału to co najmniej sześć metrów w pobliżu kombajnu.
To druga tragedia na Śląsku w ciągu niespełna kilkunastu godzin. Wczoraj po południu górnik zginął w kopalni "Rydułtowy-Anna" w Rydułtowach. W tym roku w polskich kopalniach zginęło już dziewięciu górników.