ITI pozwała Kaczyńskiego za jego słowa o przeznaczeniu przez władze Warszawy 460 mln zł na tę inwestycję dla ITI (Legia należy do tego holdingu).

Reklama

W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces cywilny, w którym ITI żąda od J. Kaczyńskiego przeprosin, m.in. w głównych dziennikach i wpłaty 100 tys. zł na cel charytatywny. Strona pozwana wnosi o oddalenie pozwu. Prezes PiS nie stawił się w sądzie; pozwany nie ma takiego obowiązku.

"Zdumiewająca rzecz, że pan Donald Tusk nie skłania pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, żeby odebrała te pół miliarda złotych, które ITI otrzymuje na stadion. Poza tym te dwa stadiony (Narodowy i Legii - PAP) są od siebie oddalone o 3,8 tys. metrów i ten drugi nie jest specjalnie potrzebny" - mówił J. Kaczyński w przytaczanych wiosną 2009 r. w mediach wypowiedziach.

Wówczas grupa ITI, która jest m.in. właścicielem telewizji TVN, złożyła pozew przeciw Kaczyńskiemu "w związku z jego działaniami dyskredytującymi grupę ITI". "Skala i częstotliwość powtarzanych kłamstw oburza i dowodzi, że jest to efekt zamierzonych działań, prowadzonych przez polityków PiS" - uznał koncern.

Proces zaczął się w sierpniu 2009 r. Pełnomocnicy J. Kaczyńskiego wnoszą o oddalenie pozwu. Przyznają, że ITI nie otrzymała "bezpośredniego transferu gotówkowego z budżetu miasta na inwestycję", ale była "beneficjentem umowy z miastem".

Kopaniak zeznał w czwartek, że władze Warszawy mogą odzyskać VAT od kwoty 460 mln zł, co oznacza, że faktyczny wydatek miasta będzie mniejszy. "Koszt netto budowy stadionu to 374 mln zł, co wynika z umowy między wykonawcą a WOSIR, zarządcą ośrodka ze stadionem" - dodał świadek. "Inne stadiony powstające dziś w Polsce są o wiele droższe" - oświadczył. Podkreślił, że Legia wywiązuje się ze swych zobowiązań wobec miasta, a nawet nieodpłatnie przekazała miastu projekt architektoniczny modernizacji o wartości ok. 10 mln zł.

Strona powodowa pytała świadka, który prezydent Warszawy podjął decyzję o rozbudowie stadionu. "To nie jest sporne i nie ma znaczenia procesowego" - protestował pełnomocnik pozwanego mec. Bogusław Kosmus. "To było za kadencji Lecha Kaczyńskiego" - odparł Kopaniak.

Reklama

Wcześniej członek rady dyrektorów Grupy ITI Paweł Kosmala zeznawał, iż jest nieprawdą, by ITI otrzymała pół miliarda zł w ramach niejasnych powiązań z urzędem miasta. Zaznaczył, iż klub korzysta ze stadionu na podstawie umowy dzierżawy obowiązującej do 2029 r., a rozbudowany obiekt jest własnością miasta. "Standardem jest, że stadiony budują samorządy, a dzierżawione są one przez kluby" - zaznaczył. Z kolei wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak zeznawał, że umowa, którą stołeczny Ratusz zawarł z Legią na dzierżawę stadionu, jest rozwiązaniem modelowym. Klub ma płacić ok. 3,7 mln zł rocznie za dzierżawę oraz ma pokrywać wszystkie koszty funkcjonowania stadionu.

PiS przystąpiło do sprawy jako tzw. interwenient uboczny (to uczestnik przystępujący do procesu po jednej ze stron, a mający "interes prawny" w tym, aby dana sprawa była rozstrzygnięta na jej korzyść). Pełnomocnik pozwanego mec. Piotr Sadownik przekonywał, że partia ma taki interes, bo Kaczyński nie wypowiadał się jako osoba prywatna, ale w ramach debaty publicznej jako prezes PiS, podczas konferencji w siedzibie partii. Pełnomocnik ITI mec. Jerzy Naumann replikował, że pozwanym jest Kaczyński jako osoba fizyczna, a nie jako prezes partii. "Nie wszystko, co mówi osoba zajmująca takie stanowisko, wypowiada w imieniu partii, na której czele stoi" - dodał adwokat.(PAP)

sta/ wkr/ dym/