Szef rządu na konferencji prasowej w Gdańsku mówił o branży zajmującej się dopalaczami jak o przeciwnikach. Podkreślał, że ludzie ci robią to z pełną świadomością, iż dopalacze są szkodliwe. Donald Tusk przypomniał o przypadkach zatrucia tymi specyfikami, a także podejrzeniach, że spowodowały one również śmierć kilku osób.

Reklama

Premier mówił, że spodziewa się kontrataku, bo "to są ludzie wyposażeni w ogromne środki". Podkreślił jednak, że rząd jest zdeterminowany, by zlikwidować całkowicie rynek dopalaczy. Dodał, że jeśli będzie trzeba, to będą to również działania "na granicy prawa".

Donald Tusk wyliczał, że na terenie Polski jest ponad tysiąc punktów sprzedaży dopalaczy. Mówił, że podczas zmasowanej kontroli w ciągu ostatnich dwóch dni w zasadzie nie było oporu ze strony właścicieli sklepów i ich pracowników.

Szef rządu często używał wojennej retoryki. Mówił, że to musi być operacja prowadzona cały czas, bo ma świadomość, iż jednorazowa akcja nie wystarczy. Donald Tusk podkreślał, że w ciągu kilkunastu dni zostaną opracowane nowe przepisy, które znacznie utrudnią sprzedawanie dopalaczy.

Wczoraj na terenie całej Polski do punktów sprzedaży dopalaczy weszli inspektorzy sanepidu oraz policja. Sklepy były zamykane i plombowane. Część z nich była zamknięta przez właścicieli, którzy zrobili to, jak tylko się dowiedzieli o akcji służb państwowych.