Rzecznik szczecińskiego SA sędzia Janusz Jaromin poinformował PAP, że w wyniku apelacji oskarżonego kara została obniżona z 25 do 15 lat więzienia. Sąd utrzymał w mocy dodatkową sankcję - pozbawienie Marka H. praw publicznych na 10 lat.
Wyrok jest prawomocny. Skazanemu przysługuje wniesienie kasacji. Prokuratura nie ma takiej możliwości, gdyż nie odwoływała się od wyroku sądu I instancji.
Sędzia Jaromin powiedział, że o obniżeniu wymiaru kary zdecydowało przyznanie się oskarżonego na początku śledztwa do zbrodni i ujawnienie okoliczności przestępstwa, bez czego pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej byłaby praktycznie niemożliwe.
Sąd apelacyjny za okoliczność łagodzącą uznał również to, że przed popełnieniem morderstwa Marek H. miał dobrą opinię w miejscu zamieszkania. Również pozytywne są informacje o jego zachowaniu z zakładu karnego, w którym skazany przebywa od dwóch lat.
Proces Marka H. toczył się w oparciu o Kodeks karny z 1969 r., który obowiązywał w czasie popełnienia przestępstwa.
13-letnia Sylwia D. zginęła 4 kwietnia 1997 r. w lesie koło Bobolic (Zachodniopomorskie). Zwłoki dziewczynki odkryto cztery miesiące później. Wszczęte wówczas śledztwo przez Prokuraturę Rejonową w Szczecinku zostało jednak umorzone ze względu na niewykrycie sprawcy. W postępowaniu ustalono, że trzynastolatka zmarła od ciosu kamieniem w głowę i została przed śmiercią zgwałcona.
Śledztwo podjęto na nowo w październiku 2008 r., po zatrzymaniu przez policję Marka H., który według funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego był sprawcą przestępstwa.
Marek H. początkowo przyznawał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Swoją rolę opisał jednak jako współuczestnictwo. Głównym sprawcą zbrodni, według jego wersji, miał być dużo od niego młodszy kuzyn Rafał B., który w 2001 r. w niejasnych okolicznościach popełnił samobójstwo.
Po tym jak prokuratura wykluczyła udział Rafała B. w przestępstwie, Marek H. odwołał wyjaśnienia, w których przyznawał się do winy. W czasie procesu przed Sądem Okręgowym w Koszalinie mówił, że przyznanie się do winy wymusili na nim policjanci. Tej wersji nie potwierdzono jednak podczas przewodu sądowego.