16 grudnia Polska przekazała Rosji swoje uwagi do projektu raportu MAK ws. katastrofy smoleńskiej. Liczą one w sumie ok. 150 stron. 17 grudnia Donald Tusk oświadczył, że rosyjski projekt raportu jest dla Polski nie do przyjęcia. Zdaniem premiera, dokument nie opisuje "zakresu odpowiedzialności" Rosjan za tragedię.

Reklama

20 października 2010 r. UE wydała rozporządzenie ws. badania wypadków i incydentów w lotnictwie cywilnym oraz zapobiegania im. Powołując się na nie, przewodniczący zespołu parlamentarnego ds. zbadania katastrofy Antoni Macierewicz (PiS) na początku grudnia wzywał premiera do podjęcia działań, które miałyby spowodować włączenie w badanie katastrofy unijnych ekspertów. W liście do Tuska poseł powoływał się na unijne rozporządzenie, które jednak - zdaniem KE - nie ma zastosowania do tej katastrofy.

W czwartek "Wprost" podał, że premier zlecił analizę prawną w tej sprawie.

Pytany o to na konferencji prasowej Tusk powiedział, że "co jakiś czas pojawia się gromki postulat", żeby skorzystać z jakiejś umowy międzynarodowej po to, by Rosjanom odebrać śledztwo w sprawie katastrofy i by je prowadził ktoś inny.

"Często jesteśmy atakowani tego typu sugestiami i bardzo szybko się okazuje, że ci, którzy to podpowiadają, są bezradni wobec realiów, wobec faktów. Nie ma takiej instytucji i nie ma takich przepisów prawa, które mogłyby doprowadzić do tego, że nagle znajduje się jakieś międzynarodowe ciało (do prowadzenia śledztwa - PAP)" - podkreślił Tusk.

Ocenił też, że polskie opinie, badania, dociekania w sprawie katastrofy są "dość kompletne", właśnie - jak mówił - dzięki temu, że Polska korzystała z konwencji chicagowskiej i że Rosjanie "w dużym zakresie umożliwiali dostęp do materiałów źródłowych".

Zdaniem Tuska, "to pozwala dość precyzyjnie kontrolować i monitorować to, co Rosjanie proponują jako swój raport".

Reklama

"Mnie bardzo zależy na tym, aby gdyby, odpukać, okazało się, że nasze wnioski są jednak diametralnie różne od tego, jakie przygotowuje strona rosyjska, to w ramach konwencji chicagowskiej, ale także w ramach innych przepisów międzynarodowych, będziemy szukali takich rozwiązań prawnych, które z uwag polskich uczynią dokument ważniejszy niż tylko nasze oświadczenie" - zapowiedział szef rządu.

"Ale mówię to nie po to, aby wywierać nacisk. Mam prawo przypuszczać, że strona rosyjska bardzo serio przystąpiła do rozpatrywania polskich uwag i oczywiście wolałbym, żeby te polskie uwagi zostały po prostu w większym, mniejszym stopniu, ale przyjęte przez stronę rosyjską. I wtedy nie będzie potrzebne jakieś działanie wykraczające poza dotychczasowy sposób działania" - podkreślił Tusk.



Rzeczniczka Komisji Europejskiej ds. transportu Helen Kearns mówiła PAP na początku grudnia, że unijne rozporządzenie w sprawie badania wypadków i incydentów w lotnictwie cywilnym nie ma zastosowania do katastrofy prezydenckiego TU-154M pod Smoleńskiem z 10 kwietnia. Jak podkreśla KE, rozporządzenie odnosi się tylko do lotów cywilnych, nie wojskowych.

Co istotne, jak podkreśla KE, rozporządzenie powtarza zapisy konwencji chicagowskiej z 1944 r. Zgodnie z tą konwecją, jak przypomina na wstępie unijne rozporządzenie, "badanie wypadków i poważnych incydentów powinno być prowadzone na odpowiedzialność państwa, w którym nastąpił wypadek czy poważny incydent, albo państwa rejestracji, jeśli miejsce wypadku lub poważnego incydentu nie może być definitywnie przypisane do terytorium jakiegokolwiek państwa. Dane państwo może przekazać zadanie prowadzenia badania innemu państwu lub zwrócić się do niego o pomoc. Badanie zdarzeń lotniczych w Unii powinno odbywać się w podobny sposób".