W śledztwie 25-latek przyznał się do winy. Grozi mu dożywocie.
Prokuratura Rejonowa Łódź-Śródmieście skierowała w czwartek do łódzkiego sądu okręgowego akt oskarżenia w tej sprawie - poinformował PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Do tej bulwersującej opinię publiczną zbrodni doszło w sierpniu ub. roku przed jedną z dyskotek przy al. Piłsudskiego w centrum Łodzi. Jak ustalono, 22-letnia Alicja z Wielkopolski wraz z koleżankami przyjechała w odwiedziny do znajomej.
Pięć młodych kobiet postanowiło wybrać się w sobotę wieczorem do dyskoteki. Kiedy wchodziły do klubu, 22-latkę zaczepił na schodach, w bardzo wulgarny sposób, nieznany jej mężczyzna. Kiedy dziewczyny powiedziała mu "żeby się odczepił" napastnik zaatakował ją nożem. Zadał jej cios w okolice mostka. Ranna kobieta osunęła się po schodach, a bandyta dodatkowo kopnął ją w twarz.
Wszystko rozgrywało się na oczach koleżanek dziewczyny. Później napastnik odszedł, na bocznej ulicy wsiadł do taksówki i pojechał do domu. Ranna kobieta została przewieziona do szpitala; sprawca przebił jej płuco i uszkodził tętnicę płucną. Dziewczyna zmarła w wyniku wykrwawienia jeszcze przed operacją.
W ciągu kilku godzin policjanci - przy pomocy taksówkarzy - ustalili mężczyznę podejrzanego o zbrodnię. Ukrył się w swoim mieszkaniu na trzecim piętrze kamienicy przy ul. Limanowskiego; nie chciał otworzyć drzwi. Policjanci zdecydowali się użyć strażackiego podnośnika i wejść do niego przez okno.
Wówczas sprawca zaczął w nich rzucać różnymi przedmiotami. Trafił młotkiem w twarz jednego z policjantów powodując u niego m.in. złamanie kości twarzy; ranny policjant trafił do szpitala. Innego policjanta sprawca uderzył hantlami. Później na policjantów posypały się jeszcze kolumny i telewizor.
Na miejsce ściągnięto dodatkowych policjantów. Funkcjonariusze sforsowali drzwi wejściowe do mieszkania. Sprawca nadal był bardzo agresywny, rzucał nożami i groził policjantom pozbawieniem życia. W końcu udało się go obezwładnić. Był trzeźwy; nie był też pod wpływem środków odurzających. Na bluzie dresowej znalezionej w mieszkaniu stwierdzono ślady krwi; badania wykazały, że była to krew ofiary.
25-letni Marcin R. usłyszał zarzuty zabójstwa oraz czynnej napaści na dwóch policjantów i stosowanie wobec nich przemocy i gróźb karalnych. Według prokuratury, w śledztwie przyznał się do zbrodni, ale nie wykazywał żadnych przejawów żalu i skruchy. "Z jego wyjaśnień wynika, że nienawidzi osób, które - tak jak pokrzywdzona - chodzą do dyskoteki. Mówił, że gdyby miał broń, to takie osoby by wyeliminował" - powiedział Kopania.
Natomiast odpowiadając dlaczego zaatakował policjantów, oskarżony odparł, że "postąpił tak, bo takie ma zwyczaje". Biegli stwierdzili, że Marcin R. w chwili popełnienia zarzucanych czynów był w pełni poczytalny, a więc miał zachowaną zdolność rozpoznania znaczenia czynu oraz pokierowania swoim postępowaniem.