Prowadzący śledztwo prokurator Krzysztof Chybicki poinformował PAP, że w środę zapadła decyzja o przedstawieniu dwóm osobom zarzutów nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Właściciel dwóch suk i od niedawna sołtys Katlewa - Edward K. oraz Robert A., do którego należał pies rasy alaskan malamute, zostaną przesłuchani w przyszłym tygodniu w charakterze podejrzanych. Grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.
Do tego czasu śledczy nie chcą ujawniać szczegółów zebranego materiału dowodowego. "Mogę jedynie powiedzieć, że potwierdziły się informacje podawane tuż po zdarzeniu, że psy wielokrotnie wcześniej biegały po wsi bez nadzoru" - powiedział prokurator.
W środę prokuratura wydała również decyzję administracyjną o uśpieniu psów, które zagryzły chłopca. Biegli mają zbadać szczęki zwierząt i porównać je ze śladami na ciele chłopca.
Do tragedii w Katlewie doszło pod koniec lutego. Pięcioletni Kuba został zaatakowany w pobliżu placu zabaw, gdzie przyszedł na huśtawki. Jeden z mieszkańców wsi zauważył trzy psy biegające bez nadzoru. Wydawało mu się, że ciągną coś przez drogę. Kiedy do nich podbiegł okazało się, że zwierzęta szarpały ciało dziecka. Odgonił agresywne czworonogi i zaalarmował rodzinę chłopca.
Kiedy na miejsce przyjechała policja i służby ratunkowe, chłopiec już nie żył. Miał rany szarpane szyi, głowy i rąk. Zmarł na skutek wykrwawienia.
Właściciel suk twierdził, że biegały one luzem, bo były łagodne. Właściciel malamuta utrzymywał, że pies przegryzł siatkę ogrodzenia i wydostał się sam z kojca. Mieszkańcy Katlewa relacjonowali natomiast, że zwierzęta wielokrotnie biegały bez nadzoru po wsi i "nikt się tym nie interesował".