"Dwie ocalałe krowy i byczek trafią z tej hodowli do innego gospodarstwa, a do prokuratury skierowane zostanie doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez rolnika" - powiedziała pełnomocnik. Wraz z policją, inspekcją weterynaryjną i wójtem gminy Smyków interweniowała ona w Kozowie, po odebraniu anonimowego telefonu, że w jednej z zagród zwierzęta żyją w skandalicznych warunkach.

Reklama

"Gdy udaliśmy się w piątek pod wskazany adres, stwierdziliśmy, że bardzo wychudzony byk o wadze ok. 350 kg - zamiast typowej dla jego wieku wagi 700-800 kg - już nie żył, natomiast krowa, również bardzo wychudzona, była w oborze pogrążona w gnojowicy; widać było tylko jej głowę i kawałek grzbietu" - relacjonuje Schwerzler.

Przesiąknięty wodą gnojownik był grzęzawiskiem-pułapką, w której zwierzę prawdopodobnie tkwiło od dwóch lub trzech tygodni. Lekarz zdecydował o jego uśpieniu, ponieważ bardzo cierpiało.

Z ewidencji weterynaryjnej wynika, że w tym gospodarstwie powinny być jeszcze trzy inne sztuki bydła. Rolnik przyznał, że padły i zakopał je w polu.

Zdaniem mieszkańców Kozowa, samotnie żyjący, około 60-letni właściciel zaniedbanego gospodarstwa, odmawia przyjęcia jakiejkolwiek pomocy - dodała Schwerzler.