"Gazeta Wyborcza" napisała w czwartek, że b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek zeznał w 2008 r. - w śledztwie, z którego materiały ma sejmowa komisja śledcza ds. nacisków - że Lech Kaczyński prosił go, aby sprawdził, czy CBA interesuje się jego zięciem. Kaczmarek potwierdził prezydentowi, że CBA faktycznie interesuje się Dubienieckim.

Reklama

Politycy PO Krzysztof Tyszkiewicz, Łukasz Gibała i Cezary Tomczyk przypomnieli na czwartkowej konferencji w Sejmie opisane przez media sprawy, w których przewija się nazwisko zięcia śp. Lecha Kaczyńskiego. "Jeśli rzeczywiście jest tak, że CBA prześwietlało Marcina Dubienieckiego, a tak wynika z zeznań pana Kaczmarka, to nasuwa się pytanie, dlaczego nie znamy wyników tego śledztwa" - mówił Gibała.

Pytał, czy ktoś w tej sprawie coś ukrywał, czy byłe szefostwo CBA nie ujawniło wyników tych dochodzeń, a jeśli tak, to dlaczego.

Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński powiedział PAP, że Biuro, tak jak inne służby specjalne, nie informuje kim się zajmowało, zajmuje, bądź będzie zajmować, chyba, że sprawa danej osoby trafia już do sądu.

Reklama

Szef ABW Krzysztof Bondaryk nie chciał odpowiedzieć na pytania dziennikarzy, czy prezydent Lech Kaczyński zwracał się do ABW z pytaniami w sprawie Dubienickiego ani czy ABW udzielała głowie państwa takich informacji. "Prezydent może żądać od ABW informacji w każdej sprawie" - dodał szef ABW. Podkreślił, że szczegóły "ochrony kontrwywiadowczej" prezydenta są tajne.

Mariusz Kamiński pytany przez dziennikarzy, czy będąc szefem CBA spotkał się z nazwiskiem Marcina Dubienieckiego, odparł, że nie. Przecząco odpowiedział też dopytywany czy "nigdy nigdzie nie padło takie nazwisko". Na pytanie czy zajmował się ułaskawieniami, jako takimi, Kamiński odparł: "Nie, nie mieliśmy, nie prowadziliśmy takich spraw. Aczkolwiek, chociaż nie w kontekście ułaskawienia, zajmowaliśmy się sprawą +Słowika+, najbardziej bulwersujące ułaskawienie, bardzo groźnego bandyty, natomiast ułaskawieniami się nie zajmowaliśmy".

Politycy PO zwracali uwagę, że Dubieniecki i Robert Draba z Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego założyli spółkę z Adamem S., skazanym za wyłudzanie pieniędzy z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Jak podkreślali, kilkanaście dni później okazało się, że S. został w trybie nadzwyczajnym ułaskawiony przez prezydenta.

Reklama

Gibała zaznaczył, że nie interesuje ich Marcin Dubieniecki jako osoba prywatna. "Nas interesuje Marcin Dubieniecki jako osoba związana z pewnymi innymi osobami, które pełniły bardzo ważne funkcje w państwie" - podkreślił.

"W tym kontekście pytamy o to, czy Kancelaria Lecha Kaczyńskiego dobrze funkcjonowała, czy tam nie doszło do pewnych nadużyć w związku z tym ułaskawieniem i czy nie było też jakichś specjalnych wpływów, co by świadczyło źle o funkcjonowaniu Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego" - dodał.

Tyszkiewicz przypomniał, że we wrześniu zeszłego roku na jaw wyszło, iż kancelaria prawna Dubienieckich wzięła pieniądze za przygotowanie wniosku o ułaskawienie przestępcy Krzysztofa S.

Tomczyk podkreślił, że on i jego koledzy czekają na wyniki śledztw, które się toczą, ale chcieliby się też dowiedzieć od szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, a także od samego Dubienieckiego, czy te sprawy mają związek z polityką.