Z raportu Komisji Europejskiej niezbicie wynika, że polskie służby uwielbiają grzebać w naszych danych. Okres, w którym operatorzy telefoniczni muszą przechowywać dane o bilingach, SMS-ach i e-mailach, w Polsce jest najdłuższy w Unii Europejskiej. Inne kraje decydowały się zwykle na okres 6-miesięczny.
Jakby tego nie było dość, w ciągu roku agenci zaglądali do tej korespondencji najczęściej we Wspólnocie – ponad milion razy.
Bruksela zwróciła się do państw członkowskich – a więc i do Polski – z apelem o umiarkowanie w stosowaniu dyrektywy o przechowywaniu danych. Chce też zapobiec nadużyciom. Dyrektywa miała być pomocna w prewencji antyterrorystycznej – ostatecznie okazuje się jednak, że służy nie tylko w tego typu sprawach, ale również w dochodzeniach cywilnych.
Dostęp do danych przechowywanych przez operatorów mogą uzyskać w Polsce niemal wszystkie służby – od policji po straż graniczną. W przeciwieństwie do większości krajów europejskich nie jest przy tym wymagana procedura sądowa, ale wyłącznie zgoda wyższego urzędnika.