Prokuratura oskarżyła 32-latka o usiłowanie zabójstwa, usiłowanie rozboju i spowodowanie u pokrzywdzonej choroby realnie zagrażającej jej życiu. Grozi mu dożywocie. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do Sądu Okręgowego w Łodzi - powiedział w czwartek PAP rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.

Reklama

Do napadu doszło w sierpniu ub. roku. Kiedy pokrzywdzona została sama w kwiaciarni, pojawił się w niej oskarżony; przyjechał rowerem. Pokrzywdzona pamiętała mężczyznę, bo tydzień wcześniej pytał o wieniec pogrzebowy.

Według prokuratury, Paweł H. poprosił o trzy róże z przybraniem. Kiedy kobieta wyszła zza lady, by przygotować wiązankę, poczuła mocny uścisk dłoni napastnika na lewym ręku. Później została ugodzona nożem w plecy.

"Pokrzywdzona zaczęła krzyczeć i wzywać pomocy. Upadła na podłogę. Wtedy napastnik usiadł na niej i zadawał kolejne ciosy m.in. w szyję i twarz" - mówił Kopania.

Pokrzywdzona broniła się i krzyczała. Wołanie o pomoc usłyszały osoby znajdujące się na zewnątrz kwiaciarni. Sprawca został spłoszony, a kiedy wybiegł z kwiaciarni, szybko został ujęty przez dwóch mężczyzn, którzy obezwładnili go i zabrali mu nóż.

Okazało się, że napastnik zadał kobiecie 20 ran kłutych i ciętych. Kobieta przeżyła dzięki szybko udzielonej pomocy medycznej. Biegli zakwalifikowali obrażenia jako chorobę realnie zagrażającą jej życiu.

Podejrzany przyznał się do winy. W śledztwie mówił, że nóż wziął od byłej żony, a chciał napaść na kwiaciarkę, żeby zdobyć pieniądze na alimenty. Utrzymuje, że podczas napadu zażądał pieniędzy i zaatakował, gdy kobieta ich nie wydała. Co innego zeznała pokrzywdzona. Według kobiety przed zadaniem ciosu w plecy bandyta nie żądał wydania gotówki.

Biegli psychiatrzy po obserwacji podejrzanego uznali, że w chwili zdarzenia był poczytalny. 32-latek przebywa w areszcie. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.